ETF-y multi-asset – gotowa strategia inwestycyjna w jednym produkcie
Na początkującego inwestora czeka wiele wyzwań. Jednym z nich może być wybór akcji lub obligacji do portfela inwestycyjnego. Dobór spółki nie jest trywialnym zadaniem i wiąże się z wieloma zagrożeniami, ponieważ inwestując w pojedyncze akcje, jesteśmy narażeni na duże ryzyko koncentracji tj. ryzykujemy, że dana spółka zbankrutuje albo kurs jej akcji zanurkuje, a my jako inwestorzy poniesiemy straty.
Branża finansowa już dawno znalazła wyjście z tego problemu. Rozwiązanie to wydaje się oczywiste: wziąć pieniądze od wielu inwestorów i stworzyć z nich fundusz, który będzie zarządzany przez eksperta. Dodatkowo, dzięki większym środkom, fundusz ten osiągnie efekt skali i będzie mógł inwestować w wiele podmiotów (uzyskując w ten sposób dywersyfikację), co ograniczy problem koncentracji. Koncepcja ta zdaje się mieć racjonalne podstawy, ale jak to często bywa, problem tkwi w szczegółach, konkretnie dwóch: kosztach takiej usługi oraz jakości samego zarządzania.
Koszty – najważniejszy prognostyk efektywności inwestycji
Fundusz nie działa za darmo i zawsze pobiera pewną stałą opłatę za zarządzanie. Opłata ta, wyrażona procentowo, często nie robi wielkiego wrażenia. Trzeba jednak pamiętać, że pobierana jest ona co roku, zatem przy długoterminowym inwestowaniu kwota z tytułu takiej opłaty może zrobić się naprawdę gigantyczna. Nie jest to jedyna opłata. Często fundusze doliczają dodatkowe opłaty za wyniki (tzw. success fee), ponoszą także koszty związane z handlem swoimi aktywami (obrotem portfelem). Sprawia to, że część wpłaconych przez inwestorów pieniędzy nie jest tak naprawdę inwestowana, a jedynie „przejadana” przez fundusz.
Można tutaj przytoczyć słowa Johna C. Bogle’a: „koszty są wieczne”. Coś w tym jest, gdyż w każdej inwestycji zyski są niepewne, a koszty zarządzania funduszem inwestor będzie ponosił zawsze. Dlatego tak ważnym elementem są cykliczne koszty, które drenują inwestycję.
Poniżej przedstawiam porównanie 30-letniej inwestycji w indeks S&P500 przy kosztach zarządzania 2% oraz 0,2%. Dla łatwiejszego porównywania kwot zaczynamy z kapitałem 10 tys. euro. Jak się okazuje, ta sama inwestycja, ale z innymi opłatami osiągnie różne wyniki. W przypadku niższych opłat zwrot po 30 latach wyniósłby 168 tys. euro, natomiast przy wyższej opłacie byłoby to niecałe 100 tys. euro. Niewielka, wydawać by się mogło, różnica w rocznej opłacie spowoduje gigantyczne różnice w końcowym wyniku inwestycji.
Wygrywanie z rynkiem
Mimo że zarządzający funduszami muszą wykazać się stosownymi certyfikatami, ukończonymi studiami oraz doświadczeniem, to jednak nie mogą oni zagwarantować dobrych wyników. Sam fakt, że z obiektywnego punktu widzenia są to eksperci, nie oznacza automatycznie, że ich wiedza przełoży się na umiejętności, umiejętności na wyniki finansowe ich funduszy, a w konsekwencji zyski dla inwestorów. Nie znamy przyszłych wyników (szansa, że kiedykolwiek je poznamy, jest raczej nikła), ale możemy sięgnąć do statystycznych danych historycznych, żeby dowiedzieć się, jak w przeszłości radziły sobie klasyczne fundusze na tle całego rynku. W takim porównaniu wykorzystuje się benchmark będący najczęściej szerokim indeksem akcji z rynku, na którym inwestuje dany fundusz.
Istnieje wiele badań na ten temat i choć przytoczę tutaj analizy tylko jednej organizacji, to wnioski ich wszystkich są takie same. Fundusze aktywnie zarządzane (czyli klasyczne fundusze oferowane przez TFI) w dłuższych okresach nie dają rady pobijać szerokiego indeksu akcji. Według danych SPIVA zarówno na rynku europejskim, jak i amerykańskim, w okresie 10-letnim, blisko 90% funduszy akcji notuje wyniki grosze niż benchmark. Innymi słowy, wybierając, mamy szansę tylko 1 na 10, że nasz fundusz osiągnie wynik lepszy niż indeks. Co gdyby zamiast kupować fundusz, zainwestować po prostu w indeks?
Na scenę wchodzą ETF-y
Rozwiązaniem dwóch powyższych bolączek są fundusze typu ETF (ang. exchange trading fund), czyli fundusze notowane na giełdzie. Pisząc o ETF-ach, mam na myśli ETF-y w ich pierwotnym założeniu, czyli pasywne fundusze naśladujące skład danego indeksu i robiące to jak najmniejszym kosztem. Taki klasyczny ETF oferuje inwestorowi w praktyce ekspozycję na dany indeks i zazwyczaj robi to po bardzo konkurencyjnej cenie – opłaty za zarządzanie mogą być nawet 10–20 razy niższe niż w klasycznych funduszach.
ETF pozwala kupić wybrany indeks akcji, a przede wszystkim zrobić to tanio. Jednak akcje to ryzykowne aktywa o dużej zmienności. Skłonność do ryzyka większości inwestorów nie pozwala im na posiadanie w swoim portfelu 100% akcji. Część ich portfela powinny stanowić obligacje, które mają go stabilizować i zmniejszać ryzyko (zmienność). O ile proporcja między akcjami a obligacjami w składzie portfela jest subiektywna, to jednak wszyscy eksperci zgadzają się, że inwestor najczęściej potrzebuje jakiejś części obligacyjnej, aby, mówiąc wprost, mógł spać spokojnie.
Temat taniego inwestowania indeksowego podejmuje JL Collins w książce „Krok po kroku. O wolności finansowej i dostatnim, spełnionym życiu”.
Prostota i efektywność w jednym produkcie
Oczywiście od lat istnieją klasyczne fundusze aktywnie zarządzane, które mają w swoim składzie akcje i obligacje. To tak zwane fundusze mieszane. Oferować one mogą w miarę sztywną proporcję między tymi dwoma typami aktywów, dostosowaną do potrzeb danego inwestora. Niestety fundusze te mają obie opisane powyżej wady TFI: nie są tanie oraz najprawdopodobniej osiągną wyniki gorsze niż szeroki indeks. Jako że inwestowanie pasywne historycznie dawało bardzo dobre wyniki, a jednocześnie jest tanie, dość szybko wymyślono ETF-y typu multi-asset (z ang. multi – wiele, ang. asset – aktywa). ETF multi-asset to po prostu fundusz typu ETF, który w swoim składzie ma akcje i obligacje.
O ile takich produktów w Europie nie ma zbyt wiele (we wrześniu 2023 jest ich 20) , to jednak te, które istnieją, zdają się naprawdę konkurencyjne. Ich opłaty potrafią wynosić nawet 0,25% (w przypadku funduszy klasycznych nawet 2% nikogo nie dziwi), a jednocześnie dają możliwość inwestowania w szeroki rynek akcji i obligacji. To produkty, które zawierają w sobie gotową strategię inwestycyjną. Moim zdaniem jest to naprawdę wygodne i warte rozważenia rozwiązanie. Inwestor nie musi martwić się doborem spółek, rebalancingiem (przywracaniem wag portfela), a w wersji akumulacyjnej funduszu nawet podatkami w trakcie trwania inwestycji. Jest to całkiem niezła automatyzacja samego inwestowania i spora konkurencja dla klasycznych funduszy mieszanych.
Główne zalety i wady ETF-ów multi-asset
Zalety:
- Główna zaleta to ogromna prostota tego typu inwestycji. Kupujemy jeden produkt, a potem tylko go dokupujemy i tak aż do momentu wypłaty środków z inwestycji – niemalże maksymalna bezproblemowość.
- Nie musimy martwić się zarządzaniem portfelem – odpada przeprowadzanie rebalancingu.
- Dopóki nie sprzedamy funduszu (w wersji akumulacyjnej), nie musimy przejmować się rozliczeniami podatkowymi.
- Mamy możliwość nabywania tych instrumentów poprzez IKE i IKZE, co pozwala uchronić zyski przed podatkami.
- Koszty zarządzania są zazwyczaj dość niskie.
Wady:
- Mimo że ETF-y multi-asst są tańsze od funduszy aktywnie zarządzanych, to jednak na tle innych ETF-ów nie wypadają już tak rewelacyjnie (ich koszty wahają się od 0,25 do 0,70%).
- Każda jednostka to połączenie akcji i obligacji. Wychodząc z inwestycji, musimy sprzedać całą jednostkę, przez co nie możemy decydować, czy sprzedamy najpierw akcje czy obligacje.
- Gdybyśmy chcieli z czasem zmienić proporcję akcji/obligacji, to nie jest to proste, gdyż nie możemy sami sterować tą proporcją. Najprostszą opcją jest sprzedanie jednostek posiadanego funduszu i zakupienie nowego ETF-u multi-asset.
- Nie istnieją polskie ETF-y tego typu, dlatego część obligacyjna będzie zawierać obligacje europejskie bądź globalne. Dla jednych może to być zaleta (nie chcą mieć polskich obligacji i narażać się na ryzyko tego emitenta), a dla innych wada (większa zmienność za sprawą ryzyka walutowego). Wydaje mi się, że z punktu widzenia polskiego inwestora zagraniczne obligacje skarbowe są raczej wadą niż zaletą tego rozwiązania.
Przykłady ETF-ów multi-asset
Obecnie dla inwestora z Polski (robiącego zakupy na rynku europejskim) najpopularniejszymi tego typu produktami (patrząc na koszty zarządzania, a następnie wielkość aktywów) są fundusze Vanguard Lifestrategy, które oferują 4 wersje ET-Fów multi-asset w proporcjach (akcji/obligacji): 80/20, 60/40, 40/60 i 20/80. Jednakże to nie jedyne tego typu fundusze.
W momencie pisania tego tekstu (wrzesień 2023) na rynku europejskim notowanych jest 20 ETF-ów multi-asset. To dość niewiele w porównaniu do ponad 1000 wszystkich dostępnych ETF-ów. Listę 10 największych tego typu instrumentów wraz z ich TER (ang. total expens ratio), polityką dywidendową oraz krajem rezydencji znajdziesz poniżej.
Podsumowanie
Po co w ogóle poruszam temat ETF-ów multi-asset? Przede wszystkim chcę zwiększyć świadomość istnienia tego typu produktów. ETF-y nie są jeszcze powszechnie znaną formą inwestowania w Polsce, a tym bardziej ETF-y multi-asset. Chciałbym jednak pokazać, że istnieje alternatywna ścieżka inwestowania, która na świecie staje się coraz bardziej popularna. Jeśli myślisz o inwestowaniu w fundusze aktywnie zarządzane (zwłaszcza mieszane) lub o samodzielnym zakupie ETF-ów, to warto sprawdzić, czy ETF multi-asset nie mógłby być produktem odpowiadającym twoim preferencjom. Dlatego jeśli zaciekawiło cię to zagadnienie, zachęcam do jego dalszego zgłębienia i zapoznania się z wieloma opiniami na temat funduszy oferowanych przez Vanguarda i jego „kolegów”, abyś nie podejmował decyzji zakupowych tylko na podstawie jednego artykułu.
Wpis nie jest sponsorowany przez Vanguarda, po prostu mają oni najlepsze produkty tego typu dostępne w Europie, więc myślę, że należy im się z tego tytułu odrobinę większa uwaga.
Autor: Michał Mikołajczyk
Na co dzień analityk bankowy ds. ryzyka rynkowego, a po pracy inwestor indywidualny, fan gier fabularnych i planszowych. W wolnych chwilach pisze na temat finansów osobistych i prostego inwestowania na blogu Finansowa Przygoda.