Najwyższy czas na inwestowanie dywidendowe?
Wolność finansowa to prawdopodobnie jeden z motywów, o które pytane są autorytety w zakresie inwestowania. Trudno wyobrazić sobie koncept bardziej kuszący niż ten, zgodnie z którym zgromadzony kapitał sam pracuje na nasze utrzymanie i wszelkie potrzeby, podczas gdy my jesteśmy w stanie zająć się wszystkim tym, co uznamy za warte naszej uwagi, a co nie jest związane z rynkiem kapitałowym.
Jednocześnie w okresie historycznie niskich stóp procentowych i przy rosnącej nieubłaganie inflacji rośnie świadomość konieczności ochrony kapitału, której nie gwarantują już od dawna lokaty bankowe. Do tego niewydolny system emerytalny, do którego, jak pokazują badania, ponad połowa obywateli nie ma zaufania, sprawia, że kwestia różnych strategii oszczędzania z myślą o emeryturze zyskuje na znaczeniu. Temat zarządzania finansami w perspektywie oszczędzania na emeryturę podejmuje się J.L. Collins w swojej książce „Krok po kroku. O wolności finansowej i dostatnim, spełnionym życiu”.
W artykule:
Inwestowanie dywidendowe, jako sposób na wygodną emeryturę?
Jedną z popularniejszych strategii inwestycyjnych rozpatrywanych w kontekście oszczędzania na emeryturę stanowi inwestowanie dywidendowe. Wymaga ono bowiem zdecydowanie mniejszej ingerencji inwestora w bieżące zarządzanie rachunkiem, w znacznym stopniu eliminując etap procesu inwestycyjnego związany ze sprzedażą akcji w odpowiednim momencie. Inwestor dywidendowy, który konsekwentnie realizuje plan pomnażania własnych oszczędności w ten sposób, kieruje całą swoją uwagę na właściwy wybór spółek, zwiększanie zaangażowania kapitału i (co często najważniejsze) reinwestowanie wpływów z dywidend. Standardowo monitoruje własne portfolio znacznie rzadziej niż gracz krótkoterminowy, a momenty rynkowej bessy wykorzystuje raczej jako okazję do zwiększenia zaangażowania w określony walor niż moment panicznego realizowania stop lossów i cięcia strat.
Jednocześnie inwestowanie dywidendowe nadal stanowi stosunkowo rzadką formę oszczędzania na emeryturę. Z jednej strony Polacy rozpoznają zagrożenia związane z systemem emerytalnym, który nie daje nadziei na przyzwoite wypłaty dla przyszłych emerytów, a często nawet na egzystencjalne minimum (badanie „Rzeczpospolitej” z 2020 pokazuje, że aż ¾ oszczędza z myślą o emeryturze). Z drugiej zaś strony najwięcej, bo aż 42%, decyduje się na lokaty bankowe. Dla porównania, jedynie 8% aktywnie inwestuje na giełdzie, 7% korzysta z funduszy inwestycyjnych, a 14% korzysta z programów emerytalnych typu IKE i IKZE.
Amerykański sen o inwestowaniu dywidendowym w polskich realiach
Należy zastanowić się, czy inwestowanie w spółki dywidendowe w Polsce może być sposobem oszczędzania z myślą o emeryturze.
To pytanie rodzi kolejne, znacznie bardziej fundamentalne:
- Czy spółki dywidendowe są odpowiednim miejscem na długoterminowe lokowanie kapitału?
- Czy Polska jest rynkiem, na którym znajdziemy odpowiednie spółki do naszego portfela dywidendowego.
Warto podkreślić słowo „długoterminowe”, ponieważ aby osiągnąć przewagę, którą daje nam procent składany, powinniśmy przede wszystkim otrzymywać dywidendy przez wiele lat, a wypłacone dywidendy – reinwestować. Reinwestowane środki przełożą się na dodatkowe wpływy z dywidend w przyszłości, dając naszemu portfolio dodatkowy impuls do wzrostu.
Jak zwykle przy inwestycjach odpowiedź na pytanie o inwestowanie dywidendowe nie jest jednoznaczna. Opłacalność tej strategii zależy przede wszystkim od naszej awersji do ryzyka, oraz czasu, jaki jesteśmy w stanie poświęcić na wybór odpowiednich spółek do portfela. Długoterminowy wymiar inwestowania dywidendowego nie zwalnia nas z obowiązku gruntownego researchu, lektury sprawozdań finansowych czy poznania branży, którą jesteśmy zainteresowani. Warto przy tym zaznaczyć, że monitoring spółek dywidendowych nie dotyczy obserwacji kursu, który przy długim horyzoncie czasowym przestaje mieć tak kluczowe znaczenie. O wiele istotniejsze są chociażby polityka dywidendowa spółki i jej potencjalne zmiany (np. ograniczenie lub zaprzestanie wypłaty dywidend) czy procent zysku, jaki spółka decyduje się przeznaczyć na dywidendę, czyli tzw. „payout ratio” (przy czym nadmiernie wysoki payout ratio nie musi być pozytywną informacją, ponieważ oznacza, że spółka nie jest w stanie efektywnie reinwestować zysków). Odpowiedni timing w przypadku spółek dywidendowych ma znaczenie zdecydowanie drugorzędne, również dlatego, że oszczędności emerytalne powinny być stopniowo akumulowanie w portfelu i inwestowane w regularnych odstępach czasu (np. co miesiąc). Siłą rzeczy kurs, po którym dokonano zakupu, zostanie więc uśredniony w czasie.
Opłacalność strategii inwestowania w portfolio spółek dywidendowych zależeć będzie więc od trzech kluczowych czynników:
- właściwego doboru spółek,
- odpowiedniego monitoringu i rewizji portfela w przypadku zmian polityki dywidendowej,
- regularnego inwestowania kapitału.
Spełniając trzy powyższe warunki, znacząco zwiększamy prawdopodobieństwo, że zbudowany portfel akcji dywidendowych okaże się odpowiednim zabezpieczeniem oszczędności emerytalnych.
Dla tych z wysoką awersją do ryzyka, którzy nie zamierzają na wybór spółek poświęcić więcej czasu, zdecydowanie lepszym rozwiązaniem stają się ETF-y. Możemy mieć do czynienia z dwoma rodzajami ETF-ów dywidendowych – tzw. dystrybuujące, które po otrzymaniu dywidendy ze spółek przekazują ją inwestorom, oraz akumulujące, które ponownie inwestują wpływy z dywidend. ETF-y dywidendowe nie tylko nie wiążą się z koniecznością wyboru konkretnych spółek, ale też nie wymagają regularnego monitoringu, jak w przypadku poszczególnych spółek dywidendowych.
Naturalnie polskie spółki dywidendowe trudno porównywać z amerykańskimi dywidendowymi arystokratami, płacącymi dywidendy nieprzerwanie od 25 lat, jak również zwiększającymi stopę wypłacanej dywidendy co roku. Na giełdzie papierów wartościowych w Warszawie na próżno możemy szukać spółek spełniających te wyśrubowane kryteria, z racji stosunkowo krótkiej historii polskiego rynku kapitałowego. Jednocześnie znalezienie spółek wypłacających dywidendy od dekady, a nawet wypłacających rosnące dywidendy – nie jest już niemożliwe, mimo że rok 2020 wprowadził pewne zawirowania, tak że wiele spółek cieszących się długą historią wypłaty dywidend zawiesiło wypłatę ze względu na sytuację pandemiczną.
Jak inwestować dywidendowo?
Książka „Krok po kroku. O wolności finansowej i dostatnim, spełnionym życiu” J.L. Collinsa, mimo osadzenia w amerykańskich realiach, daje wiele uniwersalnych uwag na temat inwestowania dywidendowego z myślą o emeryturze. Nawet jeśli nie zgadzamy się z głównym przesłaniem książki, a więc inwestowaniem w ETF opartym na indeksach amerykańskich, będziemy w stanie znaleźć tam konkretne rady, które odnieść można również do inwestowania w spółki dywidendowe w Polsce, jak choćby:
- Akcje to podstawa budowy kapitału w długim terminie.
- Szukanie idealnego czasu na inwestycje nie ma sensu – zacznij teraz, bądź gotowy na kryzys.
- Korzystaj z dostępnych na rynku narzędzi do optymalizacji podatkowej.
J.L. Collins jest zdecydowanym przeciwnikiem wszystkich fałszywych proroków hossy i bessy. Nie wierzy również w umiejętności pokonania rynku zarządzających funduszami inwestycyjnymi. Co więcej, nie wierzy nawet we własną umiejętność wyboru najbardziej perspektywicznych spółek w długim terminie. Z tych powodów wybiera ETF na największy indeks amerykański i wyśmiewa standardowe pytanie każdego początkującego inwestora: „Czy jest już właściwy moment na inwestycję”. Zdaniem autora odpowiedni timing na rynku to fikcja, a każdy kto twierdzi, że potrafi znaleźć rynkowy symboliczny „dołek” – celowo lub nieświadomie wprowadza czytelnika w błąd. Jednocześnie ostrzega, że prędzej czy później należy spodziewać się zdecydowanej korekty lub wręcz okresu bessy, przy czym inwestora nastawionego na długi termin i wieloletnią akumulację kapitału, nie powinno to zniechęcać. Inwestorzy zastanawiający się nad odpowiednim momentem na inwestycje motywowani są przez dwie niebezpieczne emocje: strach (przed bessą) oraz chciwość (chęć wykorzystania hossy).
Autor doradza też świadome korzystanie z dostępnych narzędzi do minimalizowania kosztów inwestycji, w tym kosztów wynikających z podatków od zysków kapitałowych. W polskich realiach bez wątpienia takimi narzędziami są IKE i IKZE.
Autor: Maciej Fabrycki