Skazani na inwestowanie – Jacek Lempart
Inwestowanie nie jest czymś zarezerwowanym tylko dla osób zamożnych albo pasjonatów chcących poświęcać rynkom finansowym większość swojego czasu. Prawda jest taka, że na inwestowanie jesteśmy wręcz skazani. Dlaczego?
W tak zwany pieniądz fiducjarny, jakim posługujemy się na co dzień, wpisana jest inflacja. Wyobraźmy sobie, że ktoś 25 lat temu odłożył do skarbonki 100 zł. Aby te pieniądze miały porównywalną wartość nabywczą co wówczas, dziś taka osoba musiałaby dysponować kwotą 240 zł. To przykład, jakie spustoszenie wywołała inflacja. Tymczasem gdyby owe 100 zł było zainwestowane w globalny koszyk akcji, na końcu mielibyśmy kwotę ponad 5 razy wyższą.
Jeśli ktoś zatem ktoś chce przechować długoterminowo nadwyżki kapitału w swoim domowym budżecie, jest skazany na inwestowanie. Często pojawiają się w tym momencie obiekcje, bo inwestowanie wiąże się z ryzykiem. To prawda, immanentną cechą inwestowania jest niepewny wynik w przyszłości, ale mamy też szansę na pomnożenie swojego kapitału przez wartość większą od 1.
Tymczasem rezygnacja z inwestowania oznacza stuprocentowe ryzyko, że nasz kapitał będzie pożerany przez inflację.
Czy inwestowanie jest proste?
Na szczęście inwestowanie jeszcze nigdy nie było tak proste i tak łatwo dostępne jak obecnie. Z pomocą przychodzą coraz bardziej znane, również nad Wisłą, fundusze ETF (ang. Exchange Traded Fund). Są to fundusze, których jednostki uczestnictwa możemy kupić na giełdzie papierów wartościowych. Zwykle inwestują one w określony indeks, nie starając się pokonywać rynku.
Tu warto zatrzymać się na chwilę, bo bardzo nieintuicyjne jest powiedzenie komuś: masz tu fundusz, który zarobi tyle co cały rynek. Przecież nie po to się inwestuje, aby mieć przeciętne wyniki! Cóż, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Praktyka bowiem pokazuje, że większość funduszy inwestycyjnych dowozi wyniki gorsze niż szeroki rynek. A przecież pracują tam zawodowcy zajmujący się rynkami na pełny etat!
Inwestowanie pasywne
Zauważył to w latach 70. Ubiegłego wieku John C. Bogle, założyciel firmy Vanguard. Postanowił zaoferować tzw. fundusz indeksowy odzwierciedlający wyniki indeksu S&P 500 – czyli portfel składający się z 500 największych spółek amerykańskich. Fundusz ten, będący protoplastą ETF-ów, jakie znamy dziś, kosztował 3–4 razy mniej od klasycznych funduszy. Działa do dziś i pokonuje znakomitą większość funduszy inwestycyjnych, mimo „prymitywnej” strategii. Zamiast wybierać „najlepsze” spółki do portfela, inwestuje we wszystkie.
Prostota polegająca na naśladowaniu indeksu (rynku) oraz niskie koszty to gwarancja sukcesu w długim okresie. Bo indeksy akcji rosną wraz z rozwojem gospodarek. Dlatego John C. Bogle swoim eksperymentem zapoczątkował tak zwaną pasywną rewolucję, która przetoczyła się przez cały świat. Polega ona na inwestowaniu poprzez tanie fundusze replikujące rynki. Pasywność jest tu na dwóch poziomach. Pierwszy, to pasywność samego funduszu, który nie stara się pokonywać rynku, a jedynie wiernie go naśladować. Zamiast szukać igły w stogu siana (w postaci „superspółek”), kupuje cały rynek. Drugi poziom jest po stronie inwestora: otóż może on taki fundusz kupić i po prostu trzymać go w portfelu nawet całe życie.
Jak w praktyce można to wszystko wykorzystać?
Na początek potrzebny jest rachunek maklerski. ETF jest instrumentem notowanym na giełdzie papierów wartościowych, zatem posiadanie takiego rachunku jest niezbędne. Przy czym od razu warto dodać, że ani proces jego otwarcia, ani obsługa, nie jest czymś co wymaga wysoce specjalistycznej wiedzy.
Otwierając rachunek maklerski, warto się zastanowić nad parasolem III filaru emerytalnego, czyli Indywidualnego Konta Emerytalnego (IKE) lub Indywidualnego Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE).
Dla jasności: kapitał gromadzony na takich kontach jest prywatną własnością inwestora i to on decyduje, kiedy na przykład sięgnąć po zgromadzone tam środki. Przy czym, jeśli inwestor dotrwa z taką inwestycją do 60 (IKE) lub 65 (IKZE) roku życia, odniesie korzyść podatkową (w przypadku IKE nie będzie ich w ogóle). Nie musi też w trakcie inwestowania rozliczać się z fiskusem. Rachunki tego typu mogą być oferowane wyłącznie przez polskie biura maklerskie.
Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby inwestor otworzył rachunek maklerski za granicą. Jeśli ktoś chce, choćby ze względów bezpieczeństwa, ulokować część kapitału w zagranicznej instytucji finansowej, jest to bardzo proste. Tu należy jednak pamiętać, że musimy się liczyć z obsługą klienta w obcym języku, bo nie wszystkie instytucje gwarantują wsparcie w języku polskim. Nieco bardziej skomplikowane może być też rozliczenie podatków, choć i na tym polu jest coraz łatwiej, bo wciąż powstają nowe narzędzia.
Prosty portfel inwestycyjny
Gdy już mamy rachunek maklerski, wówczas musimy wybrać interesujący nas ETF i kupić go na giełdzie. Sam wybór może być przytłaczający dla początkującego, bo na świecie mamy około 10 tysięcy ETF-ów. Jest to „klęska urodzaju”. Z poziomu rachunku maklerskiego ten wybór jest zwykle mniejszy, choć nadal będzie to zapewne co najmniej kilkaset funduszy. Tymczasem prosty portfel może opierać się o jeden fundusz. Z pomocą przychodzą liczne źródła wiedzy, a od zeszłego roku funkcjonuje w Polsce też pierwszy portal dedykowany takim funduszom – atlasETF.pl. Tam można znaleźć wszelkie niezbędne informacje prowadzące krok po kroku przez cały proces – od wyboru rachunku maklerskiego, poprzez proces jego otwierania i obsługi, na wyborze konkretnych ETF-ów, na strategii kończąc.
Początkujący inwestorzy nie powinni komplikować swoich portfeli inwestycyjnych. Oczywiście łatwo się mówi, bo zwykle do prostoty prowadzi dość długa i kręta droga. Można tu wyróżnić 4 fazy rozwoju inwestora:
- ciemność – o niczym nie mamy pojęcia i wszystko wydaje się nam czarną magią;
- oświecenie – inwestor rozumie podstawowe koncepcje i dostrzega potencjał drzemiący w inwestowaniu;
- komplikowanie – poprzedni etap niestety zwykle prowadzi do tego, że w obliczu mnogości możliwości trudno oprzeć się pokusie nadmiernego komplikowania portfela;
- upraszczanie – to ostatnia faza rozwoju inwestora, w której potrafi docenić piękno i efektywność prostych rozwiązań.
Jaka zatem jest najlepsza strategia inwestycyjna?
Cóż, każdy inwestor jest inny, ma inną sytuację i inne możliwości. Warto o tym pamiętać, dlatego też nie ma czegoś takiego jak „najlepsza strategia”. Ale można podać pewne wskazówki.
Horyzont inwestycyjny
Jeśli ktoś ma krótki horyzont inwestycyjny, przyjmijmy nie dłuższy niż 5 lat, nie powinien inwestować w ryzykowny sposób. Taki portfel powinien być zdominowany mało zmiennymi aktywami – ETF-ami na krótkoterminowe obligacje skarbowe albo wręcz obligacje detaliczne skarbu państwa czy lokaty. Wszystko po to, aby uniknąć ryzyka, że nominalnie wyjmiemy z portfela mniej, niż do niego włożyliśmy. Taka strategia nie ma wielkich szans na pokonanie inflacji ani tym bardziej na pomnażanie kapitału, ale w krótkim terminie najważniejsza jest ochrona kapitału.
Jeśli horyzont inwestycyjny przekracza umownie 5 lat, wówczas można sięgać po bardziej zmienne aktywa i skłonić kapitał do bardziej wytężonej pracy. Tu głównym koniem pociągowym powinny być akcje, które historycznie pośród wszystkich klas aktywów zarabiały najwięcej. Dla bardzo długich okresów dobrze zdywersyfikowany portfel akcji globalnych zarabiał średnio 5 p.p. powyżej inflacji. Należy jednak pamiętać, że taki wynik okupiony jest ogromną zmiennością, a wartość portfela spada w międzyczasie nawet ponad 60%! Dlatego też nawet budując agresywny portfel, inwestorzy i tak raczej powinni uwzględnić w portfelu część defensywną – zwykle są to obligacje.
Bezobsługowe ETF-y multi asset
Obecnie na rynku dostępne są ETF-y na dowolny rynek i klasę aktywów. Przy czym, jeśli szukamy maksymalnej prostoty, to warto przyjrzeć się tzw. ETF-om multiasset, czyli takim, które mają więcej niż jedną klasę aktywów. Na przykład są ETF-y mające ekspozycję na globalny koszyk akcji z domieszką obligacji. Zwykle są dostępne w kilku wariantach różniących się proporcją udziału akcji do obligacji. Bardziej defensywni inwestorzy mogą chcieć mieć np. 40, a nawet 60% obligacji, a ci bardziej agresywni mogą zredukować udział obligacji do 20%, a w skrajnej sytuacji nawet do 0%. Zaletą ETF-ów multiasset jest ich bezobsługowość: inwestor kupuje jednostki takiego funduszu i nie musi samodzielnie niczym zarządzać.
Elastyczne podejście
Inwestorzy szukający większej elastyczności mogą uszyć portfel z kilku różnych ETF-ów. Przykładowo obok akcji i obligacji, ktoś może zechcieć dorzucić metale szlachetne czy nawet kryptowaluty. Zakładając, że inwestor nie stara się walczyć z rynkiem, jego zadanie sprowadza się tylko do tego, aby przyjęte modelowe proporcje w portfelu, czyli to, jaki udział procentowy mają w nim poszczególne składowe, były zachowane w czasie. Mankamentem takiego podejścia jest to, że na rachunku opodatkowanym wyrównywanie wag w takim portfelu może generować zdarzenia podatkowe i koszty transakcyjne.
ETF-y w aktywnie zarządzanym portfelu
Dla najbardziej zaawansowanych inwestorów wreszcie jest też możliwość wykorzystania ETF-ów do aktywnego zarządzania portfelem, celem realizacji specyficznej strategii. Tu wyniki inwestycyjne mogą nawet znacząco odchylać się od rynku – zarówno na naszą korzyść, jak i niekorzyść. Również koszty transakcyjne i podatkowe mogą być znacząco wyższe względem pasywnego portfela.
Pamiętajmy jednak, że w inwestowaniu liczy się konsekwencja. Inwestowanie nie powinno być traktowane jako droga na skróty do bogactwa, a jako metoda zarządzania nadwyżkami kapitału. W takim ujęciu portfel inwestycyjny może służyć nam całe dorosłe życie. Najpierw w okresie jego budowy, gdy regularnie dopłacamy świeży kapitał, a następnie w momencie przejścia na (być może wcześniejszą) emeryturę. Wtedy kapitał również powinien dla nas pracować na rynku.
Autor: Jacek Lempart
O Jacku Lemparcie
Od 2007 roku interesuje się rynkami kapitałowymi. Inwestuje na wielu rynkach. Na warszawskiej GPW oszczędza na emeryturę w ramach rachunków IKE i IKZE. Inwestuje również za granicą, głównie z wykorzystaniem akcji, ETF i (coraz mniej) kontraktów terminowych. Tam buduje swój kapitał. Pomysłodawca portalu dla polskich inwestorów atlasetf.pl, poświęconego ETF-om. W przedsięwzięciu wspiera go Artur Wiśniewski, twórca bloga stockbroker.pl.
O tanim inwestowaniu indeksowym, jako sposobie na spokojne życie
Droga do niezależności to podróż. Jak każda podróż zajmuje trochę czasu, ale w chwili, gdy podejmiemy pierwszy krok, od razu stajemy się finansowo trochę mniej zależni. Ile czasu zajmie sama podróż? To zależy od tego, jak bardzo jesteśmy skoncentrowani na celu.
Dla każdego, kto myśli o wolności finansowej książka „Krok po kroku. O wolności finansowe i dostatnim, spełniony życiu” będzie stanowić nie tylko inspirację do działania, ale przede wszystkim w praktyczny sposób pokieruje w stronę osiągnięcia upragnionego celu.
Darmowego fragmentu publikacji w formie audio, w którym autor udowadnia dlaczego rynek nieustannie idzie w górę można posłuchać tutaj.
Książka dostępna jest również w formie e-booka oraz audiobooka.