Wspomnienia związane z początkami giełdy w Polsce
Utworzenie przed 30 laty Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie stanowi symbol ważnych przemian gospodarczych w niepodległej Polsce. W tym czasie wiele osób przyczyniło się do wzrostu polskiego rynku kapitałowego, który ma za sobą wiele osiągnięć. Aby uczcić pamięć tych niezwykłych wydarzeń wybraliśmy trzy wspomnienia związane z początkami giełdy. Ich źródłem jest album wydany przez wydawnictwo Biały kruk na okazję 30 lecia Giełdy Papierów Wartościowych.
Emocje związane z giełdą
Maciej Bombol – doradca inwestycyjny, licencja nr 3.
Przy okazji pisania eseju o pierwszej hossie giełdowej wróciły wspomnienia sprzed 30 lat. Byłem wtedy inżynierem zatrudnionym w instytucie naukowym i stawiałem pierwsze kroki jako inwestor indywidualny, zafascynowany od samego początku giełdą. Dla lepszego wyjaśnienia tego, co wydarzyło się podczas pierwszej hossy giełdowej w latach 1992-1994, chciałbym cofnąć się do początkowego okresu warszawskiej Giełdy. Przez pierwsze kilka miesięcy była ona w wyraźnym trendzie spadkowym. Indeks WIG spadł z poziomu 1 000 pkt, ustalonego na pierwszej sesji 16 kwietnia 1991 r., do poziomu poniżej 680 pkt na początku października 1991 r. Po dynamicznym odbiciu WIG ponownie zaczął spadać i ustanowił w czerwcu 1992 r. historyczne minimum na poziomie 635,30 pkt. Głównymi powodami bessy były dotkliwa recesja w Polsce w latach 1990-1991 oraz ewidentny brak inwestorów, a tym samym kapitału na polskiej giełdzie.
Spadek indeksu WIG od kwietnia 1991 do czerwca 1992 r. o ponad 36% był dużym wyzwaniem dla ówczesnych posiadaczy akcji, wśród których dominowali krajowi inwestorzy indywidualni. To właśnie krajowi inwestorzy indywidualni oraz jeden fundusz powierniczy (Pioneer Pierwszy Polski Fundusz Powierniczy) byli pionierami polskiego rynku kapitałowego. Fundusze inwestycyjne pojawiły się dopiero po uchwaleniu ustawy o funduszach inwestycyjnych w 1997 r., zaś fundusze emerytalne OFE w 1999 r. Pierwsze usługi asset management (zarządzania aktywami) powstały pod koniec 1994 r. po pojawieniu się na rynku doradców inwestycyjnych licencjonowanych przez KPWiG (dzisiaj KNF). Polski rynek akcji nie był też jeszcze dostrzegany przez inwestorów globalnych, gdyż został dołączony do portfela MSCI Emerging Markets Index dopiero w 1995 r.
Pierwsza hossa na polskim parkiecie
Na inwestorów indywidualnych, którzy przeżyli pierwszą bessę i nie zniechęcili się do rynku kapitałowego, czekała premia w postaci największej hossy w 30-letniej historii polskiej Giełdy. Hossa ta była znacznie silniejsza niż najdłuższa hossa z lat 2001-2007, kiedy indeks WIG wzrósł o blisko 500%. Indeks WIG reprezentujący szeroki rynek akcji wzrósł z poziomu 635,30 pkt (23 czerwca 1992 r.) do poziomu 20 760,30 pkt (8 marca 1994 r.), co oznacza wzrost o 3 168% (ponad 32-krotny)! Tak spektakularny wynik był możliwy dzięki ekstremalnemu niedowartościowaniu polskich akcji. Z dzisiejszej perspektywy trudno uwierzyć, ale średnia wartość wskaźnika C/Z dla polskiego rynku w czerwcu 1992 r. wynosiła tylko 2,6. Dla przykładu wartość rynkowa BRE Banku (dzisiejszego mBanku) wynosiła tylko 40 mln zł.
Pierwsza hossa rozpoczęła się w połowie 1992 r. Impulsem dla rynku była obniżka głównej stopy procentowej przez NBP. Natomiast wyraźne przyśpieszenie hossy nastąpiło z początkiem 1993 r. Coraz szybsze wzrosty na Giełdzie zachęciły wielu nowych inwestorów do założenia rachunku inwestycyjnego i zainwestowania na niej swoich oszczędności. Niestety, dość ograniczona infrastruktura biur maklerskich w tamtym czasie nie sprostała gwałtownemu napływowi inwestorów, co doprowadziło do tworzenia się coraz dłuższych kolejek przed biurami maklerskimi. Dochodziło do tego, że inwestorzy musieli stać w kolejce nawet kilka dni, żeby założyć rachunek albo złożyć zlecenie w biurze maklerskim. Gwałtowny wzrost popytu na akcje przy ograniczonej podaży spowodował, że większość akcji rosła z sesji na sesję po 10%, zaś z uwagi na dużą (ponad pięciokrotną) przewagę popytu nad podażą transakcje w systemie jednolitego kursu dnia nie były zawierane (notowania ciągłe pojawiły się na GPW dopiero w 1996 r.). Wzrosty o ponad 100% w skali miesiąca przemawiały do wyobraźni inwestorów. Euforia wśród nich była coraz powszechniejsza i objęła również rynek ofert publicznych. Kolejki przed biurami maklerskimi ustawiały się w czerwcu 1993 r. już na tydzień przed rozpoczęciem zapisów na akcje banku WBK. Symbolem przemian gospodarczych w Polsce było to, że kiedyś Polacy stali w kolejkach po mięso, masło czy pralkę, a teraz stali po akcje prywatyzowanych przedsiębiorstw.
Rok 1993 przeszedł do historii jako czas gwałtownej hossy na GPW. Indeks WIG wzrósł w tym czasie prawie dwunastokrotnie (o prawie 1 100%). Taki wynik dał Polsce pierwsze miejsce w rankingu stóp zwrotu światowych rynków akcji. Głównym powodem tak spektakularnego wzrostu była strukturalna przewaga popytu nad podażą polskich akcji. Koniunkturze na polskiej giełdzie sprzyjała też światowa hossa na rynkach wschodzących. W ciągu roku 1993 liczba rachunków inwestycyjnych wzrosła z 76 do 281 tys., zaś na giełdzie pojawiło się tylko 6 nowych spółek. Wśród nich był Bank Śląski, którego oferta w listopadzie 1993 r. była zdecydowanie największa w dotychczasowej historii giełdy. Z uwagi na ogromny popyt podjęto decyzję, że każdy z inwestorów może złożyć zapis jedynie na 3 akcje Banku Śląskiego. Szybko pojawiły się jednak osoby, które zapisywały się nie tylko na 3 akcje dla siebie, ale również dla innych osób, korzystając z ich pełnomocnictw.
Akcje Banku Śląskiego zadebiutowały na giełdzie w styczniu 1994 r. Kurs na debiucie był ponad 13 razy wyższy od ceny z oferty publicznej. Tak wysoka cena na rynku była impulsem do wyprzedaży akcji Banku Śląskiego, które zaczęły gwałtownie spadać na kolejnych sesjach. Natomiast szeroki rynek akcji rósł jeszcze siłą rozpędu do marca 1994 r., gdyż wielu inwestorów, szczególnie tych, którzy do tej pory nie doświadczyli bessy, dalej wierzyło, że akcje na giełdzie mogą tylko rosnąć. Kilka dni po ustanowieniu szczytu hossy w dniu 8 marca 1994 r. strach zajrzał w oczy inwestorom i rozpoczęła się paniczna wyprzedaż akcji, która w ciągu miesiąca doprowadziła do spadku indeksu WIG o 52%.
Pierwsza i jedna z najdłuższych bess w historii warszawskiej giełdy
Pęknięcie bańki spekulacyjnej w marcu 1994 r. było bolesnym doświadczeniem dla wielu inwestorów. Być może wielu z nich już nigdy nie wróciło na rynek akcji. Dlatego tak ważna jest rola edukacji ekonomicznej, która pozwoli inwestorom lepiej rozumieć giełdę, jej immanentną cykliczność, okresy euforii i paniki towarzyszące nadchodzącemu przesileniu na rynku, a także pozwoli inwestorom poznać siebie i swoje emocje, a także metody zarządzania tymi emocjami przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.
Niezależnie jednak od kolejnych cykli hossy i bessy, które czekają nas w przyszłości na rynkach akcji, pamiętajmy, że największymi wygranymi w inwestowaniu na giełdzie są inwestorzy długoterminowi, którzy nie koncentrują się na krótkoterminowej spekulacji, tylko na rozważnym poszukiwaniu akcji, które są wyceniane przez rynek poniżej ich wartości wewnętrznej i które pozwolą uzyskać ponadprzeciętne stopy zwrotu w długim terminie. Najlepszym potwierdzeniem słuszności takiej strategii jest fascynująca historia najbardziej znanego inwestora giełdowego Warrena Buffetta. Przykładem z polskiego rynku może być spółka LPP, która przeprowadzała ofertę publiczną w lutym 2001 r., czyli w czasie bessy po pęknięciu bańki internetowej w 2000 r. Zniechęcenie inwestorów do akcji było tak duże, że spółka miała problem ze sprzedaniem wszystkich oferowanych akcji, choć jej model biznesowy wydawał się bardzo perspektywiczny. Sukces odnieśli ci inwestorzy, którzy potrafili prawidłowo ocenić potencjał tej spółki bez oglądania się na bieżącą koniunkturę giełdową. Akcje kupowane w ofercie po 48 zł są dziś warte na giełdzie ponad 150 razy więcej.
Wprowadzenie notowań ciągłych
Adam Maciejewski – Prezes Zarządu GPW w latach 2013–2014.
Handel jako taki towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie jakiegokolwiek społeczeństwa bez tej aktywności. Techniki handlu ewoluowały na przestrzeni wieków, ale ich istota pozostała ta sama – wymiana towarów i usług była i jest realizowana w odpowiedzi na zapotrzebowanie stron wymiany. To zapotrzebowanie zawsze miało charakter ciągły, choć pojęcie owej ciągłości zmieniało się. W ewolucji handlu wystąpiły dwa zdarzenia, które całkowicie go zrewolucjonizowały, a które dzielą tysiące lat – wynalezienie pieniądza i wynalezienie internetu. Pieniądz pozwolił na prostszą wycenę i wymianę wszystkiego na wszystko, a internet upowszechnił i przyspieszył handel i uczynił go znacznie bardziej efektywnym.
„Nowinki” technologiczne na warszawskim parkiecie
Rok 1996, w którym Giełda wprowadziła handel wybranymi akcjami w systemie ciągłym, był szóstym rokiem funkcjonowania GPW. Z punktu widzenia współczesnego inwestora jest to już zamierzchła historia. Starając się przypomnieć ówczesne realia, zdaję sobie sprawę, że dla większości młodych ludzi bliższe jest uniwersum Cyberpunka niż rzeczywistość połowy lat 90. Ubiegłego wieku. Internet dopiero raczkował i stanowił raczej
ciekawostkę niż narzędzie wymiany informacji. Z uśmiechem wspominam czasy, kiedy w siedzibie GPW (w której czuć było jeszcze epokę minionego socjalizmu) Zarząd wyznaczył jedno pomieszczenie z kilkoma komputerami podłączonymi do internetu, z których można było, według ściśle określonej procedury, skorzystać, wysyłając maile na nieliczne wówczas adresy… Pamiętajmy bowiem, że pierwsze anonimowe łącza z wykorzystaniem modemów zostały zaoferowane użytkownikom przez ówczesną Telekomunikację Polską właśnie w 1996 r.
Inne, egzotyczne z aktualnej perspektywy, ciekawostki z tamtego okresu to choćby inflacja na poziomie bliskim 20%, stopy procentowe NBP powyżej 22%, notowanie Powszechnych Świadectw Udziałowych (zainteresowanych odsyłam do wszechwiedzącego internetu) czy dostarczanie inwestorom informacji o notowaniach z użyciem telegazety (taka ciekawostka technologiczna dla żądnych wrażeń badaczy historii).
Czy w takich czasach można było w ogóle prowadzić giełdę papierów wartościowych? Otóż tak – można było. Co prawda, początkowo kursy poszczególnych akcji wyznaczane były raz w tygodniu, ale nie przeszkadzało to handlować i zarabiać. A przy okazji można było żyć spokojniej, mając czas na analizę informacji i podjęcie decyzji. Coś jednak spowodowało, że ten początkowy system notowań zaczął ewoluować. Zamiast jednego fixingu w tygodniu pojawiły się trzy, potem pięć itd. Kolejnym krokiem była tzw. dogrywka – najpierw jednostronna, potem dwustronna. Większość z tych mechanizmów nadal funkcjonuje, choć z pewnymi zmianami. W 1996 r. dla części akcji uruchomiono dodatkowo notowania ciągłe – koncepcja zawierania transakcji w systemie elektronicznym była naszą koncepcją autorską, nie skopiowaną. I okazała się sukcesem – dzisiaj trudno sobie wyobrazić inny model transakcyjny dla płynnych instrumentów. Ale inwestorzy nie od razu go zaakceptowali, preferując przez pewien okres handel na fixingach. Co jednak było silnikiem napędowym tych zmian? Potrzeby inwestorów? Spółek? Konkurencja?
Będąc w samym centrum koncepcyjno-decyzyjnym, nie odczuwałem żadnej zewnętrznej presji. To raczej była wewnętrzna, giełdowa wola proponowania lepszych rozwiązań. Ta wola rozwoju to DNA Giełdy. Warto wspomnieć, że w późniejszym okresie Giełda wielokrotnie proponowała rozwiązania wykraczające poza bieżące oczekiwania swoich klientów. Kreowała je. Czasami prowadziło to nawet do poważnych sporów, jak chociażby ten z domami maklerskimi dotyczący długości sesji giełdowej, a więc czasu, w którym można zawierać transakcje giełdowe.
Na koniec przytoczę anegdotyczną ciekawostkę, o której pewnie już niewielu pamięta. Otóż notowania ciągłe na GPW wcale nie zostały wprowadzone 8 lipca 1996 r. – tego dnia uruchomiono notowania ciągłe akcji w systemie elektronicznym. Wcześniej jednak (ale chyba już nikt nie pamięta, kiedy dokładnie) wprowadzono notowania ciągłe kilku serii obligacji Skarbu Państwa – wystarczyła do tego biała tablica i czarny marker trzymany początkowo przez Witolda Szymańskiego, aktualnie szczęśliwego emeryta z długą historią pracy w Dziale Notowań GPW, a później przez piszącego niniejsze słowa Adama Maciejewskiego.
Symbol polskiej transformacji
Paweł Borys – Prezes Zarządu Polskiego Funduszu Rozwoju.
Powstanie warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych jest jednym z symboli polskiej transformacji ostatnich trzech dekad, zwłaszcza biorąc pod uwagę umiejscowienie sali notowań w dawnym gmachu partii. Widok maklerów w czerwonych szelkach kojarzył się w 1991 r. z zagranicznymi filmami, pokazującymi prężne centra finansowe w Nowym Jorku, Londynie czy Tokio. Był to swego rodzaju powiew Zachodu. Możliwość posiadania na własność akcji np. Banku Śląskiego i perspektywa stania się inwestorem przyciągała zainteresowanie wielu Polaków. Z czasem pojawili się instytucjonalni inwestorzy w postaci funduszy powierniczych i następnie otwartych funduszy emerytalnych. Inwestorzy uczyli się, że po hossie przychodzi też bessa, ale do końca lat 1990. GPW stała się jedną z najszerzej rozpoznawalnych polskich marek. Ojcowie założyciele warszawskiego parkietu mogą być dumni z tego, co zbudowali z jedynym w swoim rodzaju Prezesem Wiesławem Rozłuckim.
Dojrzewanie polskiego rynku kapitałowego
Kolejne dwie dekady okazały się trudniejsze. Załamanie rynku po pęknięciu bańki internetowej, kryzys finansowy, demontaż OFE, globalna konsolidacja rynków i kilka zdarzeń, które nadszarpnęły reputację GPW, stały się poważnymi wyzwaniami. Niemniej polski rynek bardzo w tym czasie dojrzał, a napędzany nowymi ofertami osiągnął znaczącą skalę oraz wysoki poziom zaawansowania dostępnych instrumentów finansowych i usług. Silna i innowacyjna gospodarka potrzebuje długoterminowego kapitału, który gotowy jest na podwyższone ryzyko. Zdrowy system finansowy musi stać na dwóch nogach – bankowej i rynku kapitałowego. Giełda może wspierać także proces odbudowy po pandemii, dostarczając firmom kapitału na rozwój. Ważne, aby rynek kapitałowy był komplementarny i kompletny. Oznacza to, że nie ma silnego rynku publicznego bez rozwiniętego rynku venture capital i private equity, REIT, funduszy infrastrukturalnych, rynku obligacji korporacyjnych czy instrumentów zabezpieczających ryzyko.
Rozwinięty rynek kapitałowy to przede wszystkim silna baza inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych, polskich i zagranicznych. Istotną rolę w mobilizacji oszczędności długoterminowych mają Pracownicze Plany Kapitałowe, transformacja OFE w IKE czy rozwój sektora ubezpieczeń. Wraz z rozwojem gospodarczym pojawiają się na lokalnym parkiecie także atrakcyjne spółki z nowoczesnych sektorów gospodarki. Nadzó rnad rynkiem jest coraz efektywniejszy i rośnie dbałość o ład korporacyjny, w tym ESG. Jestem przekonany, że najlepszy okres jeszcze przed polskim rynkiem kapitałowym! Po trzydziestce jesteśmy już bardziej doświadczeni, ale nadal wszystko przed nami.
Powyższych wspomnień wraz z opisem historii giełd papierów wartościowych w Polsce można posłuchać tutaj.