Wywiad z Danielem Jaworowiczem – właścicielem księgarni maklerska.pl
Daniel Jaworowicz właściciel księgarni maklerska.pl odpowiada na pytania dotyczące powstania księgarni, planów wydawniczych, giełdy i edukacji inwestycyjnej. Pytania zadaje Tomasz Nowacki z portalu silanauki.pl.

Co skłoniło Pana do założenia wydawnictwa? Wyłącznie pasja do czytania i inwestowania czy coś jeszcze wpłynęło na tę decyzję?
Pasja i przypadek. Pasja, bo giełdą interesuję się od dawna. Już w 2006 roku inwestowałem w środkowej i końcowej fazie poprzedniej hossy. Dużo czytałem i szukałem odpowiednich lektur. Pierwszą książką inwestycyjną, a raczej jej fragment (przyniesione ksero od znajomego ojca z pracy), którą przeczytałem, była lektura „Bogaty ojciec, biedny ojciec“. Dowiedziałem się o tym dopiero po fakcie, bo w momencie czytania nie wiedziałem, co mam przed sobą. Strona tytułowa nie została skopiowana. Zapadły mi głęboko w pamięci słowa autora, który twierdził, że bogactwo można budować na trzech filarach: własnym biznesie, nieruchomościach i giełdzie. Wówczas najbardziej interesująca była dla mnie giełda. W książce Kioysakiego musiało też paść nazwisko Petera Lyncha, bo właśnie jego publikacja była drugą, już kompletną, którą przeczytałem. Później poszło z górki. Połknąłem haczyk i wpadłem w wir giełdy na dobre, pochłaniając kolejne treści.
W tym wszystkim znaczącą rolę odegrał też jednak przypadek. Na pewnym etapie życia razem z licealnym znajomym usilnie szukaliśmy sposobów zarobku. Zawsze byliśmy dosyć przedsiębiorczy. Młodzi ludzie często tak mają, bo notorycznie brakuje im pieniędzy. Pamiętam, że pewnego ranka ów znajomy przyjechał do mnie bardzo podekscytowany. Usiedliśmy w kuchni, a on oznajmił, że właśnie usłyszał w radio, że internet to wielka przyszłość – tam są pieniądze i perspektywiczne biznesy. Nie musiał mnie długo przekonywać. Po chwili rozmowy usiedliśmy przy komputerze, weszliśmy na stronę GUS-u i sprawdziliśmy, jakie produkty w polskim internecie sprzedają się najczęściej. Okazało się, że są to książki. Kwestię branży mieliśmy już zatem rozwiązaną. Początkowo nie była to oczywiście księgarnia maklerska. Działaliśmy pod inną marką. Konkurowaliśmy z takimi gigantami, bezskutecznie zresztą (co z perspektywy czasu w ogóle mnie nie dziwi), jak merlin.pl czy empik.pl. Nasza oferta obejmowała wówczas 40 000 tytułów. Byliśmy młodzi, niedoświadczeni, a więc pierwsza próba rozwinięcia firmy musiała okazać się nieskuteczna. Bądź co bądź, muszę przyznać, że pod kątem biznesowym tamte czasy nauczyły mnie jednak bardzo dużo. Działo się to wszystko w roku 2007.
Z jakimi trudnościami musiało zmierzyć się wydawnictwo i księgarnia na samym początku działalności?
Przyznam szczerze, że nie pamiętam szczególnych trudności. Zawsze była i tak naprawdę wciąż jest obecna odrobina stresu, niepewności. Dzieje się tak za każdym razem, kiedy liczba zamówień spada. Zakładam jednak, że są to dość typowe objawy, które zapewne potwierdziłaby większość przedsiębiorców. Dotychczas zawsze, lub prawie zawsze, kiedy angażowałem się w jakieś działania w księgarni, odnosiłem z tego tytułu korzyści. Wiem, że nie jest to normą w świece biznesu. Często przecież młode firmy wkładają dużo wysiłku w swoje projekty, nie odnosząc oczekiwanych rezultatów. Pod tym względem jestem szczęściarzem. Patrząc jednak na biznes z dystansu, myślę że największa trudność tkwi w znalezieniu odpowiednich produktów (wydawnictwo) oraz przekonaniu użytkowników internetu do kupna akurat na swojej stronie internetowej (księgarnia).
Publikacje pod szyldem maklerska.pl cechuje wysoka jakość merytoryczna i wizualna. Proszę opowiedzieć o procesie wydawania książek, skąd czerpane są pomysły i kto decyduje o ich ostatecznym kształcie?
Sam proces wydania książki jest względnie prosty. Jest w stanie go przejść każdy, choć oczywiście trzeba przy tym wykazać się pewną szczegółowością, uważnością i determinacją. Największy problem tkwi w dotarciu do czytelników, których zainteresuje nasza oferta. Ja w tym kontekście mam ułatwione zadanie, bo interesuję się inwestowaniem również jako praktyk. Część pomysłów wydawniczych jest zatem odpowiedzią na braki literatury w moim obszarze giełdowych zainteresowań. Czasem też przeszukuję angielski internet w nadziei znalezienia nowych, ciekawych rekomendacji. Część pomysłów pochodzi również od znajomych inwestorów. Miło też zauważyć, że z czasem niektórzy z nich piszą własne książki, które następnie wydaję. Mam tu na myśli np. Rafała Janika czy Macieja Golińskiego. Końcowy kształt oferty wydawniczej zawsze zależy ode mnie, choć jak zaznaczyłem, przy tego rodzaju decyzjach często wspieram się osobami z zewnątrz.
O wydanie jakich książek zabiegał Pan, lecz nie udało się tego zrobić?
Największym moim niespełnionym marzeniem wydawniczym są książki „Wspomnienia gracza giełdowego“ oraz „Sztuka spekulacji po latach“ (polecam te pozycje). W obu przypadkach byłem relatywnie blisko spełnienia swoich planów, ostatecznie jednak nigdy mi się to nie udało. Brakuje mi tych książek w mojej ofercie wydawniczej z dwóch powodów. Oczywiście biznesowego, bo oba projekty wydawnicze są relatywnie intratne, ale również z powodu merytorycznych treści, jakie te książki zawierają. Każdy wydawca w swoim arsenale chce mieć pozycje, które mają dużą wartość. O obie książki starałem się ponad 10 lat temu. Myślę, że w tamtym czasie byłem biznesowo dojrzały wyłącznie do prowadzenia księgarni, ale jeszcze nie wydawnictwa.
Czy łatwo zdobyć licencję na wydanie książki i jaki jest czas wprowadzenia danego tytułu na rynek?
Nie stanowi to większego problemu. W pierwszej kolejności należy skontaktować się z właścicielem praw autorskim. Może to być autor, zagraniczne wydawnictwo lub agencja literacka, która reprezentuje interesy właściciela praw w Polsce. Jedynie w przypadku starszych tytułów, z oczywistych względów, można natrafić na pewne trudności. Sam proces wydawniczy rozpoczyna się od momentu nabycia praw. Jego długość przede wszystkim determinowana jest objętością książki i dostępnością tłumacza, korektorów czy grafika. Przeważnie jednak przygotowanie do druku średniej objętości książki zajmuje nam od sześciu do dwunastu miesięcy.
Czy istnieje różnica we współpracy pomiędzy autorami krajowymi i zagranicznymi?
Do polskich autorów czasem łatwiej trafić, nawiązać z nimi mniej standardowe modele współpracy i zaangażować w promocję książki. Z perspektywy Amerykanina polski rynek przeważnie nie wygląda specjalnie atrakcyjnie, choć muszę przyznać, że zagraniczni autorzy potrafili mnie zaskoczyć swoją otwartością i chęcią współpracy przy marketingu związanym z książką.
W jaki sposób pandemia wpłynęła na działalność Pana firmy?
Podobno 7% firm radzi sobie lepiej podczas pandemii, niż radziła sobie wcześniej. Z nieskrywaną radością przyznaję, że jestem w gronie tych szczęśliwców. Po pierwsze, w wyniku obostrzeń rządowych coraz więcej osób korzysta z możliwości zakupów internetowych. Po drugie, na giełdzie pojawiła się zmienność i coraz większe nadzieje na nadejście kolejnej hossy, na którą czekamy już ponad 10 lat. Ostatni rok był dla nas dobry, ale mimo to mam nadzieję, że jest to dopiero początek i prawdziwie złote czasy wciąż są przed nami. W tym miejscu chciałbym również dodać, że wzrost zainteresowania naszą ofertą świadczy o chęci rozwoju aktywnych na rynku inwestorów. To bardzo dobry prognostyk.
Jakie są plany rozwoju księgarni na najbliższe lata?
Przede wszystkim chcemy być coraz bliżej czytelników. W tym celu organizujemy spotkania on-line z autorami, webinary i nagrywamy darmowe podcasty przedstawiające fragmenty naszych publikacji czytane przez profesjonalnego lektora. Jednym z moich celów, gdy tylko zelżeją obostrzenia, jest rozpoczęcie regularnych spotkań z polskimi autorami w różnych miastach w Polsce, głównie w Poznaniu. Chcielibyśmy organizować giełdowe rozmowy przy kawie, promujące odpowiedzialne inwestowanie jako fundament budowania wolności finansowej i emerytalnego zabezpieczenia. Każdy, kto myśli o swojej finansowej przyszłości, powinien bardzo poważnie rozważyć obecność na rynku kapitałowym. Takie podejście jest zdecydowanie bardziej powszechne na dojrzałych rynkach i myślę, że w Polsce również będzie ono się rozwijać. Maklerska.pl chce być jednym z współtwórców edukacji pomagającej budować bogate i spełnione społeczeństwo.
Czy może Pan zdradzić najbliższe plany wydawnicze?
Plany cały czas ewoluują i zmieniają się, czasem z tygodnia na tydzień (zawsze jednak wydłużają). Mam ten problem, że chcę wydać jednocześnie zbyt wiele książek, a listę ze względów praktycznych trzeba jednak ograniczać. W pierwszej kolejności planuję wydać „Zarządzanie wielkością pozycji” autorstwa Toma Basso, wieloletniego zarządzającego funduszem hedgingowym. Poza tym do druku niedługo oddamy książkę polskiego autora, Tomasza Treli pt. „Giełda. Początek”, co niezmiernie mnie cieszy, bo chcę wspierać i promować polskich pisarzy. Kolejna bardzo ciekawa pozycja to historia i anegdoty związane z działalnością giełdową jednego z największych europejskich spekulantów Andre Kostolany’ego. Poza tym wydawnictwo wznowi tytuły, takie jak „Twój mózg, twoje pieniądze” (J. Zweig), „Mistrzowie rynków finansowych” (J. Schwager) i „Spekulację intuicyjną” (C. Faith). Pod koniec roku hitem wydawniczym może być również tłumaczenie książki „The Simple Path to Wealth” JL. Collinsa, która traktuje o inwestowaniu pasywnym z horyzontem inwestycyjnym sięgającym emerytury, czyli coś, na czym osobiście ostatnio koncentruję się coraz bardziej.
Wielokrotnie można było się spotkać z opinią, że mamy do czynienia z kryzysem czytelnictwa w Polsce. Jakie jest Pana zdanie na ten temat z perspektywy czytelnika i wydawcy?
Postrzegam to trochę inaczej. Ludzie cały czas chcą zdobywać wiedzę. Kwestia jest jednak taka, że w ostatnim czasie książka musi konkurować z coraz większą liczbą alternatywnych nośników informacji (blogi eksperckie, filmiki na kanale YouTube, webinary, szkolenia on-line, specjalistyczne magazyny). W związku z tym odważyłbym się stwierdzić, że czytelnictwo nie umiera, lecz się przeobraża. Wciąż jednak myślę, że książka jako taka cieszy się bardzo dużym uznaniem i prestiżem, szczególnie wśród trochę dojrzalszej części społeczeństwa (powyżej 30 roku życia). Moje spostrzeżenie dotyczy jednak książki edukacyjnej. W przypadku książek rozrywkowych sytuacja może być trochę inna, ponieważ konkurencja pochodzi raczej z kina, wzrostu aktywności sportowej, zmiany sposobu życia: częstszego wychodzenia do klubów i restauracji. Ludzie po prostu mają mało czasu, który przeznaczają na rozrywkę, a wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa propozycje spędzania wolnego czasu są coraz bardziej kuszące. Z drugiej strony warto mieć na uwadze sukcesy autorów książek rozrywkowych, na przykład Remigiusza Mroza. Bardzo dobrze wspominam serię z komisarzem Forstem.
Jaka była pierwsza książka, którą przeczytał Pan na temat inwestowaniu, a która z przeczytanych książek wywarła na Panu największy wpływ?
Pierwsza książka to, jak już mówiłem, „Bogaty ojciec, biedny ojciec”. Nie wiem, czy była ona najważniejsza, ale na pewno wywarła na mnie na tyle silny wpływ, by rozwinąć we mnie zainteresowanie giełdą. Trudno mi jednak wskazać lekturę, która okazałaby się przełomowa. Człowiek to zlepek doświadczeń i wiedzy, z różnych okresów swojego życia. Pokusiłbym się o tezę, że w zależności od miejsca, w którym się znajdujemy, inne książki będą wnosiły do naszego życia największą wartość. Generalnie raczej unikałbym pozycji, które oferują gotowe rozwiązania. Raczej skłaniałbym się ku tym, które mają pogłębić naszą wiedzę w jakimś konkretnym obszarze, pobudzić do przemyśleń lub po prostu zainspirować. Myślę też, że ponad wszystko ważny jest rozwój. Książka nie jest jedynym narzędziem temu służącym, ale niewątpliwie tanim, dostępnym, i jeśli wybierzemy dobrą pozycję, efektywnym.
Jakie książki na temat inwestowania poleciłby Pan osobie, która ma oszczędności i niewielką kwotę na inwestycję, rzędu 15 000 zł. Będzie to pierwsza inwestycja, na którą ta osoba nie chce poświęcać zbyt dużo czasu.
Inwestowanie powinno być drogą, a nie celem samym w sobie. To trochę tak jak z odżywianiem czy zdrowym stylem życia. Nie wystarczy ograniczyć jedzenia na pewien czas i stracić parę kilogramów. Jeśli chcemy osiągnąć trwały efekt, musimy zmienić swoje codzienne nawyki. Podobnie, jeśli chcemy zacząć działać na rynku kapitałowym, musimy zacząć regularnie interesować się gospodarką, ekonomią, giełdą. Musimy wejść na drogę edukacji ekonomicznej i finansowej, co nie tylko pomoże nam w zarządzaniu własnymi środkami, ale także świadomym spełnianiu swoich obywatelskich obowiązków, chociażby podczas wyborów.
Książki, które polecamy, omawiamy na naszym księgarnianym kanale YouTube. Jeden z filmików znajdujących się tam dotyczy książek giełdowych dla początkujących. Inny omawia publikacje pomagające zrozumieć ekonomię i gospodarkę. Zachęcam do zapoznania się z naszym kanałem, jeśli ktoś ma dylemat dotyczący wyboru właściwej pozycji. Mam przeczucie, że dla wielu polskich czytelników idealną lekturą będzie książka, nad którą obecnie pracujemy i planujemy wydać w IV kwartale 2021 roku, czyli „The Simple Path to Wealth”.
Jest Pan osobiście zagorzałym inwestorem czy przede wszystkim propagatorem specjalistycznej wiedzy?
Sercem jestem związany z giełdą. Uwielbiam to intelektualne wyzwanie związane z wyborem odpowiednich instrumentów do zagrania, a następnie taktyczne otwieranie pozycji. Cenię sobie też niewiedzę dotyczącą przyszłego wyniku i przyjemne uczucie, kiedy np. dany rok kończy się z zadowalającym rezultatem. Poza tym, jak już wcześniej zaznaczałem, myślę, że giełda jest jednym z trzech podstawowych filarów budowania własnego dobrobytu (oprócz rozwijania własnego biznesu oraz inwestowania na rynku nieruchomości).
Z roczną przerwą inwestuję od 2006 roku. Działałem na wielu rynkach polskich i zagranicznych, stosując zróżnicowane instrumenty finansowe (kontrakty CFD, terminowe, opcje i oczywiście akcje). Czasowo jednak księgarnia pochłania mnie zdecydowanie bardziej.
Na kanale maklerska.pl w serwisie YouTube można znaleźć wiele cennych i interesujących materiałów. Czy może Pan polecić źródła w internecie, do których warto zajrzeć np. podcasty, blogi i inne kanały z materiałami video?
Wszystko zależy od tego, kto czego szuka. Osobiście w obecnej sytuacji skupiam się raczej na pomysłach inwestycyjnych. Możliwe jednak, że inni bardziej niż na tym powinni koncentrować się na poznawaniu mechanizmów funkcjonowania giełdy i samych siebie w różnych stresujących sytuacjach, kiedy działa się pod presją czasu czy wysokiego ryzyka utraty kapitału (do tego dobre są książki i doświadczenie rynkowe zdobywane na niewielkim kapitale). Poza tym należy uważać na źródła informacji, z których chcemy czerpać. Unikam ludzi, którzy przedstawiają giełdę w zbyt 0–1 sposób i robią to z dużą pewnością siebie. Po prostu im nie ufam. Giełda rzadko kiedy jest oczywista. Szerokim łukiem należy też omijać „ekspertów”, którzy oferują nierealne zyski. Punktem odniesienia przy ocenie realności obietnic powinny być wyniki funduszy inwestycyjnych lub indeksy rynków, na których ekspert działa. Pomysłów inwestycyjnych szukam na portalach typu portalanaliz.pl, stockwatch.pl, biznesradar.pl. Obserwuję też kilkanaście kont na twitterze popularnych dziennikarzy oraz blogerów (krajowych oraz zagranicznych; z zagranicznych polecam konto Howarda Marksa, Petera Brandta). Czasem ciekawych spostrzeżeń można się doszukać nie w samych twittach autorów, a w komentarzach. Lubię też czasem posłuchać Wojciecha Białka, Cezarego Głucha czy Tomasza Piwońskiego z funduszu Solution One. Spośród swoich znajomych zawsze chętnie wysłucham opinii Rafała Janika, autora jednej z naszych publikacji „Książki o inwestowaniu”.
Ostatnio bardzo medialne stało się mówienie o resecie finansowym – jakie jest Pana zdanie na ten temat?
Trudno mi się wypowiadać na ten temat. Nie jestem ekonomistą. Generalnie teorie te nie wpływają znacząco na moje poczynania na rynku. Staram się mieć odpowiednio zbalansowany portfel, na bieżąco reagować na zmiany i czerpać z rynku tyle, ile ten w danym okresie, przy umiarkowanym ryzyku, pozwala osiągnąć.
Czy może Pan zdradzić, na co przeznacza czas wolny i skąd czerpie energię do działania?
Głównie sport. Narciarstwo wysokogórskie oraz siatkówka plażowa. Jeśli nie jestem w górach lub nad morzem, a jest brzydka pogoda, to grywam w squasha. Dobrym filmem, sztuką teatralną, grami planszowymi czy dobrą restauracją również nie pogardzę. Oczywiście tyle, ile mogę, w wolnym czasie, staram się również czytać książki niezwiązane z giełdą.
Proszę zdradzić, jakie są Pana cele i marzenia zarówno te zawodowe, jak i prywatne?
Na obecnym etapie życia stawiam na spełnienie. Każdy rozumie je inaczej. Dla mnie oznacza to swobodę wyboru, w jakie projekty angażuję swój czas i kapitał. Wierzę, że dobrobyt społeczeństwa bierze się z odpowiedniej edukacji i dobrze pokierowanego rozwoju. Na tym też polu chcę się realizować w najbliższym czasie i dołożyć swoją cegiełkę do postępu. Księgarnia odpowiada pewnym moim potrzebom w tym zakresie, ale oprócz tego mam jeszcze inne plany, zupełnie niezwiązane z internetem i giełdą, które, mam nadzieję, zostaną zrealizowane.
