Wywiad z profesorem Krzysztofem Borowskim – inwestowanie na giełdzie jako sposób na ochronę i pomnażanie oszczędności
Wywiad z profesorem Krzysztofem Borowskim, wykładowcą Szkoły Głównej Handlowej, od blisko 30 lat związanym z rynkiem finansowym.
Rozmawiamy o inwestowaniu na giełdzie jako sposobie na ochronę i pomnażanie oszczędności z perspektywy osób, które nie mają wykształcenia ekonomicznego, nie dysponują wolnym czasem, by samodzielnie i profesjonalnie zgłębić temat finansów.
Jak postrzegane jest inwestowanie przez społeczeństwo w Polsce, a jak w innych krajach?
W społeczeństwach krajów wysoko rozwiniętych inwestowanie jest czymś naturalnym. Młodzi ludzie spotykają się z nim w domach – rodziny rozmawiają na tematy finansowe, takie sytuacje są na porządku dziennym. Ponadto programy edukacyjne w szkołach na Zachodzie są dużo lepiej skonstruowane niż w Polsce program przedmiotu licealnego „Podstawy przedsiębiorczości”. Generalnie obowiązuje w tym zakresie zasada: im lepiej rozwinięty kraj, tym więcej wiedzy przekazywane jest młodemu pokoleniu w szkole czy też w domu rodzinnym.
Czy dojrzałe społeczeństwo to społeczeństwo, które inwestuje?
Tak, zdecydowanie tak. Inwestuje w różnych obszarach: rynku pieniężnym, akcji, surowców, inwestycji alternatywnych. Odkładanie pieniędzy tylko na lokacie jest czymś niezrozumiałym dla obywateli krajów rozwiniętych. Poza tym należy pamiętać o zasadzie dywersyfikacji swoich inwestycji.
Jak najlepiej chronić swój majątek i inwestować z myślą o powiększaniu poduszki finansowej i okresie emerytalnym?
W Polsce istnieją dwa programy, w których mamy wpływ na to, co znajdzie się w naszym portfelu emerytalnym: IKE i IKZE. Jeśli mamy rachunek w domu maklerskim i na nim gromadzimy oszczędności w ramach IKE i IKZE, sami możemy zdecydować, jakie produkty będą wchodziły w skład naszego portfela. W przypadku PPK nie jest to możliwe. Oczywiście poza tymi programami (IKE, IKZE i PPK) każdy może utworzyć własny portfel emerytalny złożony z jednostek funduszy inwestycyjnych czy też tytułów uczestnictwa funduszy ETF replikujących np. wybrane indeksy giełdowe.
Tak właśnie robią ludzie na Zachodzie?
Tak, dokładnie tak – w ostatnim czasie inwestowanie pasywne (portfele replikujące indeksy giełdowe) jest bardzo modne. Poza tym na Zachodzie lista możliwości inwestowania w ramach planu emerytalnego jest bardzo bogata. U nas OFE czy PPK koncentrują się na rynku polskim. Jednak patrząc na zachowanie indeksów w długim czasie giełdy amerykańskiej (S&P 500 czy DJIA) w stosunku do indeksów GPW (WIG20 czy WIG), szybko dochodzimy do wniosku, że bardziej opłaca się inwestowanie na giełdzie amerykańskiej. Tę ekspozycję możemy zdywersyfikować o pozycje na giełdzie niemieckiej, która też pozwala osiągnąć wysokie stopy zwrotu w szerszym horyzoncie czasowym. Do tego dochodzą specjalistyczne fundusze inwestujące na rynku sztuki, monet, diamentów, whisky czy win inwestycyjnych. A inwestycje na rynku sztuki, w przypadku najlepszych obrazów, zaliczonych do sektora blue chips (nomenklatura przychodzi z rynku akcji, gdzie tak określa się najlepsze spółki giełdowe: dobre fundamenty, duża płynność obrotu, stosunkowo niskie ryzyko i stabilna stopa zwrotu w długim horyzoncie czasowym), przynoszą inwestorom, oprócz wymiernych wartości materialnych, również poczucie satysfakcji z bycia zaangażowanym na tym rynku. Warto pamiętać, że obcowanie ze sztuką uszlachetnia.
Czy giełda jest dobrym narzędziem służącym do gromadzenia, ochrony i pomnażania kapitału?
Tak, zdecydowanie giełda służy takim celom. Na giełdzie jest bardzo dużo dostępnych instrumentów, jednak mówiąc o inwestowaniu (a nie graniu), trzeba zwrócić uwagę, że dobrymi instrumentami są tytuły uczestnictwa funduszy ETF (inwestowanie pasywne), replikujące określone indeksy rynku akcji, surowców czy też rynku pieniężnego. Nie wymagają one od inwestorów dużej wiedzy. Wystarczy zdroworozsądkowe podejście: dobra koniunktura w gospodarce – zwiększamy zaangażowanie w ETF na rynku akcji oraz surowców przemysłowych; gorsza koniunktura – przeważamy obligacjami. Giełda oferuje wiele instrumentów, które mogą być wykorzystywane do realizacji określonych celów krótkoterminowych, w tym spekulacji, ale wymagają one większej wiedzy i zaangażowania czasowego od inwestorów.
Czy inwestowanie w akcje będzie w Polsce coraz bardziej powszechne i ma szansę uzyskać taką popularność, jaką ma np. w USA?
To zależy od tego, co będzie robił rząd, jak będzie zachęcał obywateli. Na razie brak takich programów (jeśli pominiemy IKE, IKZE, PPK), o giełdzie mało się mówi. Brak jest kampanii zachęcającej do inwestowania. Rządy nie wprowadziły takich instrumentów, jak np. degresywna skala podatku od zysków kapitałowych (im dłużej inwestujemy, tym mniejszy procentowo podatek płacimy) czy też rozliczanie wszystkich przychodów i kosztów finansowych razem: dywidendy, odsetki od obligacji, zyski z umorzenia jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych i oczywiście straty. Do tego należy rozwijać kampanię edukacyjną: od małego do dorosłego. Wspomniany już przedmiot „Podstawy przedsiębiorczości” (obecnie w wymiarze 60 godzin) ma zostać zastąpiony przedmiotem „Biznes i zarządzanie” (w wymiarze nawet 300 godzin i będzie przedmiotem do wyboru na maturze). Na razie trudno ocenić ten nowy przedmiot, ponieważ jego program nie jest jeszcze znany. W Polsce nie ma zawodu doradcy finansowego, który, podobnie jak adwokat w sprawach prawnych, mógłby doradzać przeciętnemu Polakowi w sprawach finansowych, ale nie sprzedawałby żadnych produktów. Wówczas klient płaciłby za poradę finansową i potem samodzielnie mógłby nabyć określony produkt finansowy. Takimi doradcami finansowymi mogłyby być na osoby posiadające stopień doktora z ekonomii czy też finansów lub też te, które zdadzą określony egzamin np. przed KNF. W Polsce usługa doradztwa inwestycyjnego świadczona głównie w domach maklerskich ma elitarny charakter i najczęściej wiąże się z korzystaniem z określonych usług tego biura maklerskiego, jak np. asset management. No a private banknig czy wealth management jest zarezerwowany dla naprawdę zamożnych klientów, a my mówimy o przeciętnych obywatelach.
Jak podchodzić do inwestowania w trudnych czasach, takich, jakie mamy teraz (niepokój geopolityczny, rosnące ceny produktów, spadające ceny na światowych giełdach)?
Inwestowanie w czasach trudnych nie jest łatwe, dlatego też dużym zainteresowanym cieszą się produkty związane z rynkiem pieniężnym, w tym rynkiem obligacji, a ponadto inwestycjami alternatywnymi (metale szlachetne w postaci monet i sztabek, rynek sztuki oraz rynek numizmatów). Inwestorzy stronią od akcji. Należy jednak pamiętać, że akcje kupuje się, gdy „leje się krew”. Dlatego też ci inwestorzy, którzy mają horyzonty inwestycyjne kilkuletnie (w tym także ci, którzy oszczędzają na swoją emeryturę), mogą nabywać akcje spółek o dobrych fundamentach, które są ostatnio mocno przecenione. Kiedyś bessa się skończy i wejdziemy w kolejny wieloletni okres hossy na giełdach.
Jakie podejście inwestycyjne w akcje jest najlepsze dla osób niezajmujących się giełdą profesjonalnie, które robią inną karierę zawodową i nie dysponują wolnym czasem?
Wspomniałem już na ten temat nieco wcześniej. Bardzo popularne wśród takich osób są strategie pasywne, tj. zakup tytułów uczestnictwa w funduszach ETF replikujących swoim składem określony portfel czy też indeks giełdowy – zarobimy tyle procent, o ile procent wzrośnie dany indeks giełdowy. Te strategie są bardzo popularne wśród osób niemających czasu zajmować się giełdą, nieznających się na meandrach inwestowania. Ponadto tacy bierni inwestorzy mogą nabyć jednostki funduszy inwestycyjnych albo oddać pieniądze w zarządzanie (jeśli dysponują określoną kwotą – najczęściej powyżej 100 tys. złotych). Należy pamiętać, że wbrew pozorom portfel akcji wybranych losowo nie jest takim złym portfelem, jak na pierwszy rzut oka wygląda (mówi o tym teoria dywersyfikacji aktywów). A taki portfel można stworzyć samodzielnie! Ponadto inwestorzy mogą za określoną, raczej niewielką część posiadanego kapitału, nabyć akcje firmy sobie znanej (znają markę, mają kontakty handlowe etc…) i śledzić jej notowania – wystarczy spojrzeć na kurs raz dziennie, po zakończeniu sesji lub nawet raz w tygodniu (w weekend), aby trzymać rękę na pulsie. Wcale nie trzeba czytać wszystkich informacji, które pojawiają się w serwisach finansowych na temat tej firmy – w większości wnoszą one niewiele do jej obrazu (poza rzeczywiście istotnymi, przełomowymi informacjami, na które koniecznie trzeba zwrócić uwagę i ewentualnie zareagować na nie).
W jakim stopniu przeciętny człowiek jest przygotowany do inwestowania?
Przeciętny człowiek jest bardzo słabo przygotowany do inwestowania, głównie dlatego, że nigdy i nigdzie w czasie swojej edukacji nikt go tego dobrze nie nauczył (pomijam ekonomiczne i finansowe kierunki studiów). W szkołach średnich przedmiot „Podstawy przedsiębiorczości” jest często wykładany przez nauczycieli, których głównym przedmiotem jest np. wychowania fizyczne czy też geografia. Douczyli się oni niezbędnego materiału i prowadzą ten przedmiot ekonomiczny (często, aby wyrobić wymagane pensum), jednak tutaj trzeba pasjonatów, którzy przybliżą młodzieży tajniki inwestowania, ukażą jego piękno, ale też wskażą pułapki i niebezpieczeństwa, jakie tutaj czyhają. Dlatego też KAŻDY obywatel powinien dokształcać się w zakresie inwestowania. Powinien powoli, systematycznie przyswoić określoną wiedzę, niezbędną do wprawnego poruszania się po rynkach finansowych i zarządzania swoimi inwestycjami. Książek o inwestowaniu jest całe mnóstwo – zachęcam do czytania!
Jak przygotowana do inwestowania jest nasza głowa?
Nasza głowa jest naszym wrogiem w inwestowaniu. Niestety wbrew założeniom tzw. klasycznej ekonomii emocje są czymś naturalnym w procesie inwestowania. Najsilniejszym uczuciem jest strach. Jest on najbardziej odczuwalny w czasie załamań kursów instrumentów. A że strach ma wielkie oczy, inwestorom wydaje się, że obserwowane przez nich spadki, to prawdziwy Armagedon. Po czym okazuje się, że wcale tak źle nie jest i że na rynki powracają wzrosty. Wówczas do głosu dochodzi druga z emocji, tj. chciwość. Ale jak powiedział bohater filmu „Wall Street”, Gordon Gekko; „Greed is good…”. Emocje towarzyszące inwestowaniu nie jest łatwo opanować, a co gorsze zastawiają one na inwestorów pewne pułapki, które możemy ominąć czy też wyeliminować, studiując finanse behawioralne. Poznanie samego siebie, swoich emocji i uczuć pojawiających się w procesie inwestowania, to droga do lepszego i skuteczniejszego inwestowania. Do czego bardzo serdecznie zachęcam.
Dziękuję za odpowiedzi. Trzymamy kciuki za to, aby wiedza o inwestowaniu stawała się coraz bardziej powszechna.
To faktycznie jest niezbędne do rozwoju społeczeństwa. Również dziękuję.
O Krzysztofie Borowskim
Dr hab. prof. SGH. Ukończył Wydział Fizyki UW (nagroda dziekana za najlepszą pracę magisterską na Wydziale Fizyki) oraz Finanse i Bankowość, a także zarządzanie i marketing w Szkole Głównej Handlowej. Specjalizuje się w szeroko rozumianej bankowości inwestycyjnej, a zwłaszcza w analizie technicznej i fundamentalnej, inwestycjach alternatywnych oraz finansach behawioralnych.
Od blisko 30 lat jest związany z rynkiem kapitałowym, na którym pracował jako makler, doradca inwestycyjny, a także private bankier. Zdobył bogate doświadczenie zawodowe zarówno na rynku krajowym, jak i zagranicznym. Oprócz analiz fundamentalnych jest autorem ponad 30 tys. analiz technicznych dostępnych w internecie.
Członek Komitetu Indeksów Giełdowych i Komitetu ds. Instrumentów Udziałowych przy GPW. W 2013 r. otrzymał tytuł najlepszego analityka technicznego za 2012 r. przyznany przez „Gazetę Giełdy Parkiet”. W 2012 r. został nagrodzony przez Komitet Nauk o Finansach Polskiej Akademii Nauk za wybitne osiągnięcia w dziedzinie finansów. Autor publikacji z zakresu bankowości i finansów, członek Polskiego Stowarzyszenia Finansów i Bankowości.