Zarządzanie wielkością pozycji i ryzykiem w tradingu cz. 1
Skuteczny trading opiera się na wielu parametrach. Nie jest jednak oczywiste, który z nich jest najważniejszy. Z pewnością większość odpowiedziałaby, że sygnały do zajmowania transakcji kupna i sprzedaży są tym aspektem tradingu, który generuje zyski.
W końcu bez zajmowania pozycji po dobrej stronie rynku nie można generować profitów. Nie mogę jednak z tym twierdzeniem zgodzić się całkowicie. Patrząc z perspektywy tradingu długoterminowego, rentownego i stabilnego, trzeba zauważyć, że parametr wielkości pozycji i optymalnego zarządzania otwartymi transakcjami przewyższa priorytetem generator sygnałów.
Dlaczego? O tym oraz o innych elementach skutecznego tradingu opowiem w dzisiejszym artykule. Przedstawię kilka przykładów, koncepcji oraz metod zarządzania ryzykiem oraz stratną bądź zyskowną transakcją. Będą one na tyle uniwersalne, iż ich zastosowanie na każdym instrumencie finansowym nie powinno przysporzyć nikomu większych problemów.
W artykule:
Na czym się skupić? Jak zarządzać ryzykiem?
Chaos w głowie tradera wynika zwykle z dwóch powodów – braku wiedzy lub braku przygotowania. Nie bez powodu w większości książek podkreśla się znaczenie budowania scenariuszy prowadzenia pozycji. Jeżeli wiemy, co zrobić z transakcją, gdy dojdzie do poziomu „x”, a co, gdy dojdzie do ceny „y”, nasz trading jest nie tylko ułożony, ale też efektywny. Mając wiedzę (podstawową edukację organizuje między innymi firma TeleTrade), dysponujemy większą gamą możliwości w wychodzeniu z podbramkowych sytuacji, a sam trading staje się bardziej komfortowy.
Przygotowując się do handlu poprzez budowanie scenariusza, wykluczamy emocje i zawieranie pozycji pod ich wpływem. Stajemy się wyłącznie „operatorem” własnej strategii, który ma za zadanie działać zgodnie z instrukcją. Cały ten proces to dobry początek do skutecznego zarządzania ryzykiem. Dlatego dochodowy trading to zajęcie nudniejsze od przelewania wody z jednej szklanki do drugiej. W moim odczuciu 10% całego tradingu to zajmowanie pozycji, kolejne 90% to cierpliwość i jej umiejętne prowadzenie (w podobnym tonie wyraża się zresztą wielu ekspertów zarządzania ryzykiem, w tym Tom Basso, autor książki „Zarządzanie wielkością pozycji”).
Trzeba dużej dyscypliny, by nie podejmować działań i decyzji wychodzących poza założone w planie handlowym parametry. To właśnie instrukcja (system postępowania) wyklucza impulsywność z naszego tradingu. W modelu „instrukcyjnym” można powiedzieć, że to my „prowadzimy pozycję za rękę” bez względu na to, w którą stronę przesunie się rynek. Aby jednak tego dokonać, należy naprawdę precyzyjnie skalkulować swój trading. Nie mam tu na myśli używania wzorów z greckimi symbolami, ale jedno działanie lub dwa, które po kilkudziesięciu pierwszych transakcjach stają się automatyczne. W ten sposób kształtujemy w sobie zdrowy, analityczny nawyk. W dużej mierze to właśnie wielkość pozycji determinuje nasz przyszły zysk, a nie wysoka skuteczność wchodzenia w zyskowne pozycje.
Zarządzanie ryzykiem. Generator sygnałów jest niezbędny
Przejdźmy do omówienia kwestii podjętej we wstępie artykułu, czyli generatora sygnałów kupna i sprzedaży. Każda strategia musi mieć coś w rodzaju „wyzwalacza”, którego w podtytule nazwałam generatorem sygnałów. Czy ma on coś wspólnego z zarządzaniem ryzykiem? Dobre wejście w pozycję oczywiście wiele ułatwia, ale nadal generator pozostaje wyłącznie parametrem sygnałowym. Najczęściej są nim wskaźniki techniczne, które mamy wbudowane w platformę (obecnie najpopularniejszym oprogramowaniem do tradingu jest MT4; tutaj można poznać jego specyfikację oraz wypróbować konto demo).
Równie dobrze mogą nim być także dane fundamentalne, dane statystyczne lub wróżenie z fusów. Nakładamy przeróżne linie, oscylatory i średnie na wykres w poszukiwaniu najbardziej czytelnych i zrozumiałych dla nas sygnałów – to oczywiste. Wiadomo, że na wykresie historycznym, używając dowolnego wskaźnika technicznego, bez problemu wskażemy miejsca kupna i sprzedaży. Schody zaczynają się w momencie użytkowania go na żywym rynku. Ani wskaźnik, ani żadna metoda analizy rynku nie ma stuprocentowej skuteczności.
Nikt nie da nam gwarancji wejścia w perfekcyjną pozycję, po idealnej cenie w najlepszym momencie podczas sesji. Nasz generator sygnałów może nam zaoferować wyłącznie prawdopodobieństwo wykonania danego ruchu – o ile dobrze go odczytamy. Kwestię wyspecjalizowania się w jednym wskaźniku pozostawimy w tym momencie jednak na boku. Możemy mieć najwspanialsze wyczucie rynku, wrodzony talent do odczytywania świec itd., ale to zarządzanie pozycją i ryzykiem z tym związanym przenosi amatorski handel do świata profesjonalnego zarządzania rachunkiem.
Mając wybrany generator, przechodzimy do analizy konkretnego instrumentu finansowego w określonym przedziale czasu (interwale). Załóżmy, że widzimy na spółce lub walucie potencjał do kupna. I tu pojawiają się istotne pytania… Jaką wartość kontraktu należy wpisać? Na ile maksymalnie wystarczy mi kapitału? Mam wejść połową konta czy może tylko mikrolotem? Jak zarządzać ryzykiem? Czy w ogóle muszę zarządzać ryzykiem?
W takich sytuacjach zazwyczaj kierujemy się intuicją. Mając za sobą próby na kontach demo, zwykle wiemy, ile zarabiamy na 20 pipsach w zysku na parze EUR/USD, mając otwartą pozycję o wartości 0,5 lota. Zatem nie bawimy się w zbędne kalkulacje i czysto intuicyjnie dobieramy wielkość pozycji, często taką, jaką braliśmy na koncie demonstracyjnym, a która wyszła na spory plus. Na czym polega błąd takiego podejścia? Aby to zrozumieć, trzeba odpowiedzieć sobie na kilka pytań.
- Jeżeli pozycja zacznie przynosić dużą stratę, gdzie ją zamknę?
- Ile procent konta zaryzykuję, by zarobić „x” dolarów?
- Jaki maksymalny ruch (w pipsach lub nominalnie) może wykonać wykres, aby moje konto osiągnęło maksymalną, akceptowalną stratę?
- Czy w przypadku dużego ruchu w przeciwną stronę dołożę do pozycji? Jeżeli tak, czy mój stop loss się przesunie? Wezmę większą stratę, gdy nie pójdzie po mojej myśli? Znowu dołożę? Dopłacę do rachunku? Na jakie ryzyko się narażam?
- Ile stratnych pozycji o wielkości „x” muszę otworzyć z rzędu, by zbankrutować?
- Jakie możliwości zarządzania ryzykiem i pozycją widzę w przypadku spadku ceny?
Pytania mogą wydawać się skomplikowane, ale warto się nad nimi zastanowić. Powiedzmy, że zawieramy pozycję na dowolnym instrumencie. Kapitał, którym dysponujemy, opiewa na kwotę 5000 USD. Weszliśmy połową w pozycję, która zaraz po otwarciu zaczyna generować bardzo dużą stratę. Mamy nadzieję, że rynek zaraz odbije. Szukamy miejsca, w którym potencjalnie można jeszcze dołożyć po lepszej cenie. Załóżmy, że mija trochę czasu, wybraliśmy drugie, atrakcyjne naszym zdaniem miejsce, wchodzimy tym razem mniejszą pozycją. Okazuje się jednak, że rynek ani drgnie. Otwarte transakcje generują nam spory minus, który nie pozwala na zawieranie kolejnych transakcji. Zostajemy zatem z przeogromną ekspozycją, czekając, aż rynek się odwróci.
Jak zarządzać ryzykiem lepiej?
Nie jestem zwolenniczką stwierdzenia, że jedno, złe zarządzanie pozycją wyczyści konto. Są to randomowe przypadki o olbrzymim apetycie spekulacyjnym oraz niewymiernie (w stosunku do konta) wielkich pozycjach. Wróćmy jednak do przykładu powyżej i pytania z podtytułu. W jaki sposób zaplanować transakcję? Po pierwsze, i najważniejsze, należy określić precyzyjnie wartość swojego stop lossa. Spójrzmy na wykres, oznaczmy sobie to miejsce choćby poziomą linią. Należy je wybrać w taki sposób (jeżeli np. jest to wsparcie/opór), by stop loss lekko mógł przekroczyć zakładany pułap. Pozwalamy dzięki temu na większy margines błędu i możliwość przetestowania w razie większych ruchów, konkretnego poziomu ceny.
Skoro już wiemy, gdzie zamknąć transakcję, musimy się teraz dowiedzieć, ile nominalnie możemy tutaj stracić. Obliczania tego typu są niezwykle proste. W internecie (jeśli jesteśmy leniwi i nie chce się nam liczyć samemu) jest dostępnych wiele różnych kalkulatorów. Można je również stworzyć w Excelu, by trochę zautomatyzować proces. Co powinniśmy wiedzieć? Ile nominalnie wynosi nasz stop loss na jednym locie (resztę policzymy).
Weźmy bardzo prosty przykład – EUR/USD (pod linkiem dostępna jest przykładowa specyfikacja instrumentu). Aby go maksymalnie uprościć, zakładamy, że jeden pips, przy jednym locie (jeden kontrakt = 1 lot) generuje zysk lub stratę w wysokości 10 EUR. Stop loss, który wyznaczyliśmy, oddalony jest od bieżącej ceny o 40 pipsów. Zatem nasz nominalny stop loss przy zawarciu pozycji 1 lota będzie wynosił 400 EUR. Teraz pozostaje odpowiedź na drugie pytanie. Jaką część mamy zamiar zaryzykować w pojedynczej transakcji? W książkach często spotkamy się z zalecaną wielkością parametru ryzyka na transakcję, która mówi o zaangażowaniu w stratę maks. 0,5% całego depozytu bądź, jeżeli jest się doświadczonym traderem, ok. 0,75%.
Sama koncepcja brzmi bardzo bezpiecznie i co do zasady taka jest. Zarządzanie ryzykiem obejmuje jednak coś więcej niż sztywne ramy. Musimy je dopasować do siebie i swojej emocjonalności. Jej zastosowanie sprawia problem w jednym przypadku – niewielkim depozycie. Zdecydowanie łatwiej zarządzać środkami i ryzykiem, gdy mamy zdeponowaną większą ilość pieniędzy na koncie. Zatem można sobie pozwolić na trochę większy procent ryzyka, jeżeli dysponujemy mniejszym kapitałem. Trzeba mieć tylko tego świadomość.
Wracając do powyższego przykładu. Załóżmy, że nasz poziom ryzyka dla pojedynczej transakcji wynosi 1%. W książce „Zarządzanie wielkością pozycji” Toma Basso znajdziemy bardzo prosty wzór, dzięki któremu można wyliczyć swoją ekspozycję na rynku (wielkość kontraktu) przy danej stracie i ryzyku. Formuła opiera się na wzorze:
x = (k × s) / sl
x – wielkość pozycji (bazująca na maksymalnej stracie)
k – kapitał na rachunku [USD]
s – maksymalna strata w pojedynczej transakcji względem całości kapitału [%]
sl – wielkość́ stop lossa dla jednostki instrumentu [USD]
Podstawiając nasze dane z przykładu, otrzymamy równanie:
(5000 x 1%) / 400 = 0,125
Zatem jeżeli chcielibyśmy zaryzykować 1% kapitału, do wejścia w transakcję, której SL ustawiamy na 40 pipsach od złożonego zlecenia, jego wielkość powinna wynosić 0,125 (w uproszczeniu można wziąć po prostu 0,12). Co jednak, gdy chcemy w sposób bardziej zaawansowany zarządzać nie tylko ryzykiem, ale i samą pozycją? Istnieje kilka metod wychodzenia ze stratnych pozycji, które w razie pomyłki lub pokusy wzięcia zbyt wysokiej ekspozycji pomogą wyprowadzić ją przynajmniej na zero. O tym oraz o zastosowaniu tych metod w praktyce opowiem w następnym artykule. Więcej o samym zarządzaniu ryzykiem można przeczytać w książce Toma Basso „Zarządzanie wielkością pozycji”. Ja postaram się maksymalnie streścić i uprościć książkową wiedzę oraz wzbogacić ją o najbardziej skuteczne metody wychodzenia z tradingowych opresji.
Zarządzanie ryzykiem jest swego rodzaju sztuką. Wymaga naprawdę wiele skupienia, pracy nad sobą oraz czasu, który zostanie poświęcony na analizę błędów, analizę przypadków i kalkulowanie najbardziej zyskownych scenariuszy wyjścia. Nagroda za posiadanie tej wiedzy odda z nawiązką poświęcony czas.
Natalia Bojko
trader i analityk walutowy
Druga część artykułu o zarządzaniu ryzykiem pojawi się wkrótce.