Szczerze mówiąc miałem duży apetyt na tę pozycję. Niestety lektura książki dość szybko utwierdziła mnie w przekonaniu, że niewiele interesującego można się z niej dowiedzieć. Pozycja ta ma niewiele wspólnego z finansami behawioralnymi, jak również trudno ją uznać za dzieło wpisujące się w obszar psychologii. W książce można znaleźć wiele błędów. Ograniczę się może do trzech, które najgłębiej utkwiły mi w pamięci:
1. Na stronie 250 czytamy, że II Wojna Światowa skończyła się 1 sierpnia 1945 r. Już w szkole podstawowej uczą, że dwie bomby atomowe Amerykanie zrzucili na Hiroszimę i Nagasaki odpowiednio w dniach 6 i 9 sierpnia 1945. W liceum można dowiedzieć się, że pokój, kończący wojnę między USA i Japonią podpisano w dniu 2 września 1945 r. Dziwne, że taki błąd popełnia autor książki, Amerykanin, który otrzymał dwukrotnie Best in Business Award od Stowarzyszenia Amerykańskich Redaktorów i Autorów Biznesowych (taka informacja znajduje się na odwrocie książki).
2. Na stronach 71 -73 przedstawiona jest historia upadku legendarnego gracza Jesse Livermora. Problem polega na tym, że jest ona bardzo uproszczona i zawiera wiele błędów. Livermore wielokrotnie zarabiał duże pieniądze i szybko je tracił. W latach 30. XX w. poniósł duże straty najprawdopodobniej na handlu cukrem (a nie jak sugeruje Autor książki: na akcjach). Autor książki twierdzi, że Livermore podjął decyzję o samobójstwie w 1933, a „Jakiś czas później odebrał sobie życie”. Ten jakiś czas później to 28.11.1940 r. – czy ktoś planuje swoje samobójstwo 7 lat wcześniej? Być może tak, ale raczej nie gracze giełdowi – w sytuacji gdy posiadają stratną pozycję, żyją nadzieją, że każda sesja może przynieść wybawienie z kłopotów, a kolejne – upragniony zysk. Ponadto, w przypadku kiedy jest się mężem i ojcem (Livermore), decyzja o samobójstwie jest aktem desperacji!!! Kulisy kariery J. Livermora można znaleźć w książce „Wspomnienia gracza giełdowego”, którą napisał sam Livermore pod nazwiskiem Lefevre.
3. Przytoczmy teraz tekst ze stron 164-165:
„Bitwa stalingradzka stoczona podczas II wojny światowej była największą bitwą w historii. Razem z nią nastąpił wysyp zdumiewających historii o tym, jak ludzie radzili sobie z ryzykiem. Jedna z takich historii pochodzi z końca 1942 roku, kiedy niemiecka jednostka czołgowa stacjonowała na łąkach za miastem, czekając na rozkazy. Kiedy pojawiła się pilna potrzeba użycia czołgów na linii frontu, zdarzyło się coś, co zaskoczyło wszystkich: prawie żaden z nich nie chciał ruszyć. Ze 104 czołgów należących do jednostki działało niecałe 20. Inżynierowie szybko odkryli źródło problemu. Historyk William Craig napisał «Podczas tygodni nieaktywności z dala od linii frontu myszy polne zbudowały gniazda wewnątrz pojazdów i zjadły izolację pokrywającą systemy elektryczne». Niemcy mieli najbardziej zaawansowany sprzęt na świecie. A mimo to zostali pokonani przez myszy” (koniec cytatu z książki).
Dodajmy, że nie podano odsyłacza do pozycji historyka W. Craiga, co już samo w sobie jest zastanawiające!!! Pod koniec roku na obszarach Rosji, na których stacjonowały wojska niemieckie panuje klimat zimowy i to raczej śnieg i mróz mogły unieruchomić pojazdy niemieckie, a nie myszy. Myszy, zdaniem Autora wolały gnieździć się w czołgach niż poszukać pewniejszego i mniej wyeksponowanego na mróz schronienia. Poza tym Niemcy nie dokonywali uruchamiania czołgów, jeśli nie co kilka godzin, to przynajmniej raz dziennie, aby w ten sposób zapewnić ich sprawność techniczną i bojową? Ponadto, nikt z licznych żołnierzy niemieckich nie zauważył, że mają problem z plagą myszy? Tylko siedzieli i czekali na rozkazy, a w międzyczasie myszy zjadały im kable w pojazdach.
Jak widać książka ta, to raczej koszałki – opałki, a nie rzetelna wiedza. Szkoda, że Wydawnictwo Onepress dopuszcza do bezkrytycznego (lub też nieopatrzonego żadnym komentarzem) publikowania tekstów zawierającego tak grube błędy. Tę samą uwagę można skierować do tłumacza tej pozycji.
Krzysztof Borowski