#018 „Sekrety tradingu krótkoterminowego” – przemyślenia na temat spekulacji

14 stycznia 2021

Listen to „018. „Sekrety tradingu krótkoterminowego” – istota i elementy spekulacji” on Spreaker.

  • Wejście czy wyjście z transakcji. Który z elementów jest bardziej istotny?
  • Na czym tak naprawdę polega spekulacja?
  • Jakie spostrzeżenia na temat tradingu ma Larry Williams? O dużych zakładach, ryzyku, cierpliwości, chciwości i przypadkowości.

Tego wszystkiego dowiesz się z fragmentu publikacji „Sekrety tradingu krótkoterminowego” autorstwa Larry’ego Williamsa. W swojej książce Williams zamieścił ponad 80 tabel statystycznie potwierdzających wiarygodność określonych zależności rynkowych lub obalających te błędne, ale powszechnie wykorzystywane. Książka jest przeznaczona dla osób szukających gotowych rozwiązań z dziedziny price action, jak i inwestorów bardziej zaawansowanych, dla których nauka procesu budowy systemów transakcyjnych będzie cennym wzbogaceniem warsztatu pracy. W publikacji można również znaleźć układy oferujące proste i skuteczne sposoby wejścia na rynek.

Książka „Sekrety tradingu krótkoterminowego” jest dostępna na maklerska.pl

najpopularniejsze książki o giełdzie

Transkrypcja: Przemyślenia na temat spekulacji

Poprawna analiza wykresów i wyznaczanie poszczególnych punktów zwrotnych na rynku to jedno. Czym innym jest jednak uczynienie z tradingu długoterminowego źródła zarobkowania. Tutaj sam talent nie wystarczy.

Pisząc „osiągnięcie sukcesu na rynku”, mam na myśli coś więcej niż przypadkowe zarobienie na jednej transakcji czy dwóch. To może zrobić każdy. Skuteczny spekulant nie liczy na szczęście, ale na swoje umiejętności. Zyski na giełdzie są bowiem pochodną dobrych decyzji inwestycyjnych. Dlatego trader w ciągu sesji nie może pozwolić sobie na dekoncentrację, rozczulanie się nad stratą czy euforię po ledwie dwóch zyskownych transakcjach. Większość ludzi potrafi wbić gwóźdź w ścianę, ale to automatycznie nie czyni z nich budowniczych. Aby wybudować dom, oprócz umiejętności, potrzebny jest plan oraz chęć, motywacja i konsekwencja w jego realizacji, niezależnie od warunków zewnętrznych.

Najpierw wyjście, potem wejście

Każdy głupiec potrafi wszcząć bójkę… wygranie jej to już jednak zupełnie inna kwestia. Długo byłem głupcem. Jako dziecko średnio radziłem sobie podczas bójek. Byłem za to świetny w ich prowokowaniu. To jednak zwykle źle się dla mnie kończyło. Gdy wracałem po szkole do domu z podartą koszulą i krwawiącym nosem, mój ojciec patrzył na mnie z politowaniem i mówił: „Larry, każdy głupiec potrafi wszcząć bójkę, mądrzejszy jest ten, kto jej unika”.

Po wielu latach obecności na giełdzie dostrzegam, że autorzy książek inwestycyjnych bardzo często robią wielką krzywdę początkującym inwestorom. Wynika to z faktu, że w zasadzie każda publikacja poświęcona tradingowi zaczyna się od przedstawienia technik otwarcia pozycji, zamiast od dużo ważniejszych zagadnień, czyli sposobów wyjścia z rynku. Otworzyć pozycję potrafi każdy, ale dopiero jej zamknięcie decyduje o tym, czy i, ewentualnie, ile będzie wynosił zysk bądź strata. Takie podejście to nie żaden frazes. Sam je z powodzeniem stosuję. Jako dowód zamieszczę w dalszej części książki wyciągi z moich rachunków maklerskich, aby udowodnić, że zarobiłem na giełdzie fortunę. Niektórzy moi czytelnicy zapewne wiedzą, że w późnych latach 90. byłem promotorem kilku bokserów wagi ciężkiej. Ci, którzy choć trochę interesują się boksem, prawdopodobnie kojarzą takie nazwiska, jak: Jimmy Thunder, Mike Hunter, Ray Mercer czy George Foreman. Tak się złożyło, że zaangażowałem się niegdyś w organizację walki tego ostatniego.

Było to w Tokio w 1996 roku. Można więc powiedzieć, że boks znam dość dobrze. Mogłoby się wydawać, że boks jest dobrą metaforą tradingu. Ogólnie rzecz ujmując, jest to prawda. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że walka z rynkiem należy do tych najtrudniejszych, jakie w życiu można stoczyć. Podobnego zdania jest Gerald Loeb, autor The Battle for Investment Survival (dosł. Bitwa o inwestycyjne przetrwanie). Ma on absolutną rację, twierdząc, że inwestycyjna działalność to prawdziwa wojna. Wojna, którą każdy inwestor toczy samodzielnie przeciwko innym uczestnikom rynku oraz, przede wszystkim, przeciwko własnym instynktom.
Generalnie uważam, że traderzy mogą wiele nauczyć się od zawodowych bokserów. Do takich wniosków doszedłem, gdy poznałem doświadczonego trenera – Tommy’ego Peacocka, z którym próbowaliśmy promować nowych zawodników. Rady, których udzielał swoim podopiecznym, okazywały się niezwykle przydatne także dla mnie. Pierwsza zasada, którą Tommy przekazywał swoim uczniom, brzmiała: „Nie daj się trafić”. Przełożenie tej idei na grunt tradingu jest bardzo proste: chodzi o to, by kontrolować ryzyko i sposób zarządzania pieniędzmi, tak aby jedna strata nie wyeliminowała nas z dalszej gry.

Tommy nowatorsko podchodził również do treningów. Jedną z pierwszych rzeczy, od której zaczynał ćwiczenia, było padanie i szybkie wstawanie z desek oraz dobra praca nóg. Wyprowadzanie ciosów było dopiero kolejnym elementem rozwoju. Według podobnej koncepcji swoją karierę powinien zacząć każdy inwestor – zanim dowiemy się, jak zadawać ciosy rynkowi, powinniśmy nauczyć się prawidłowej postawy i trzymania gardy, aby móc ochronić się w przypadku, gdy rynek będzie próbował nas znokautować. To ważne, by zrozumieć, że same sygnały do zajęcia długiej czy krótkiej pozycji nie wystarczą, aby osiągnąć sukces. Ważnym elementem jest również umiejętność pozwalająca określić, którą walkę należy sobie opuścić. Doświadczony trener, szczególnie na początku, dobiera swojemu pięściarzowi łatwych przeciwników, aby ten mógł wypromować swoje nazwisko.

Jeśli jeden z pierwszych rywali okaże się zbyt mocny, oznacza to, że zawodnik nie osiągnie wielkiego sukcesu sportowego i zamiast spędzać czas na ringu, powinien rozejrzeć się za bardziej tradycyjnym zajęciem.

W boksie każdy zawodnik może zostać pokonany. Gdyby były spełnione odpowiednie warunki, nawet ja pokonałbym, dajmy na to, Mike’a Tysona. Dlaczego nie miałoby być to możliwe, gdyby Mike miał przepaskę na oczach, unieruchomioną prawą rękę i związane nogi… Podobnie jest na giełdzie – jeśli spełnione zostaną odpowiednie założenia, każdy trader może odnieść sukces. Kierowałem się tą ideą w boksie, jednak jej stosowanie w tradingu sprawiało mi czasem problemy. Mam
jednak pewne wyjaśnienie takiej sytuacji: większości traderom otwieranie transakcji i wdawanie się z rynkiem w pojedynek sprawia na tyle dużą frajdę, że czasem zapomina o swoim prawdziwym powodzie obecności na giełdzie. W takich momentach brak doświadczania emocji związanych z realizowaniem sygnałów i świadomość bycia poza rynkiem bywają nie do zniesienia. Może trudno w to uwierzyć, ale znam wielu inwestorów, którzy wolą być w stratnej pozycji, niż spokojnie obserwować rynek i cierpliwie czekać na wiarygodny układ.

Kolejnym ważnym elementem zawodowego boksu jest wnikliwa analiza wideo. Bokserzy oglądają nagrania zarówno swojego przeciwnika, jak i własnych pojedynków. W przypadku traderów taki sposób rozwoju powinien być zastąpiony regularnym przeglądaniem zawartych transakcji oraz historycznych notowań w celu poszukiwania zależności oferujących niezbędną na rynku przewagę. Większość początkujących inwestorów nie podejmuje jednak takiego trudu. Przyczyną tego faktu jest najprawdopodobniej zwykłe lenistwo. Mimo to warto podjąć wysiłek, ponieważ analiza transakcji i zachowania ceny w przeszłości stanowią fundament mojego sukcesu na rynku.

W rozwoju mojej inwestorskiej kariery ważne okazały się również książki. Dwie z nich są szczególnie warte polecenia: The Fighter’s Mind, autorstwa Sama Sheridana oraz The Art of Learning: A journey in the Pursuit of Excellence autorstwa Josha Waitzkina. Twórcy obu dzieł postawili w swoich pracach tezy, które jeśli zostaną wprowadzone w życie, pomogą nam się stać nie tylko lepszym traderem, ale również człowiekiem. Kilka z nich przedstawiłem poniżej. Wysokiej klasy profesjonalistów z różnych dyscyplin sportu i innych dziedzin życia łączy jedna ważna cecha. Co to może być? Wbrew pozorom wcale nie chodzi o wrodzone zdolności i talent. Wspólną cechą ludzi sukcesu jest to, że poświęcają oni ponadprzeciętną ilość czasu na rozwijanie pożądanych umiejętności. Żaden inny czynnik nie wpływa bowiem równie mocno na szanse osiągnięcia mistrzostwa w danej dziedzinie jak intensywny trening. Malcolm Gladwell, w swojej książce zatytułowanej Poza schematem. Sekrety ludzi sukcesu, napisał: „Gdy psychologowie przyjrzeli się osiągnięciom skrzypków z pewnej szkoły muzycznej, uzyskali potwierdzenie prostej zależności: im dłużej studenci ćwiczyli, tym wyższy poziom gry na instrumencie muzycznym prezentowali. Najlepsi w klasie, bez wyjątków, poświęcali na trening więcej czasu niż pozostali. Absolwenci, którzy w przyszłości stali się światowej klasy skrzypkami, ćwiczyli średnio po 30 godzin tygodniowo. Tym, którzy na naukę poświęcali zaledwie osiem godzin, pozostała jedynie posada nauczyciela muzyki”.

Podobnie trenować należy ciało. Jeśli chcemy osiągnąć wysoką formę fizyczną, powinniśmy regularnie chodzić do siłowni. Regularność jest w tym przypadku kluczem do sukcesu. Tylko w ten sposób możemy poprawić naszą kondycję. Z mojego doświadczenia (biegałem w maratonach) pamiętam, że moje wyniki były wprost proporcjonalne do zdolności radzenia sobie z utrzymującym się przez długi okres dyskomfortem. Taka umiejętność, to samo dotyczy zresztą wytrzymałości fizycznej, jest niezwykle istotna w tradingu. Na giełdzie nie ma bowiem czegoś takiego, jak prosta droga do sukcesu.

Tu pojawia się seria ważnych pytań. W jaki sposób zdobywać wiedzę i doświadczenie? Jak ćwiczyć inwestycyjne umiejętności? Jak uzyskać najwyższą możliwą formę? Moja „traderska siłownia” zawsze odbywa się tuż po zamknięciu sesji, gdy analizuję zawarte przez siebie transakcje, z perspektywy czasu oceniam zachowanie ceny podczas danego dnia i cały czas poszukuję nowych układów rynkowych oraz zależności, które mógłbym wykorzystać. Gdy takie znajduję, przeprowadzam na ich podstawie testy, a następnie wykorzystuję w praktyce oraz obserwuję, jakie przynoszą rezultaty. Oczywiście w niektóre dni wkładam więcej wysiłku w podobne analizy niż w pozostałe. Takie podejście jest jednak naturalne. Nie ma sensu się tym przejmować, trzeba za to skupić się na regularności. Wielu traderów (z lenistwa) ignoruje tę prawdę. Z pełnym przekonaniem radzę każdemu, kto chce osiągnąć sukces na giełdzie, by codziennie analizował historyczne wykresy! Z pewnością nie będzie to czas zmarnowany.

Chciałbym również zaznaczyć, że mimo wielu lat praktyki wciąż popełniam błędy. Nadal angażuję się w transakcje, których nigdy nie powinienem był otwierać. Nauczyłem się jednak ograniczać skutki takich sytuacji. Dziś wiem, że najważniejszym elementem procesu inwestycyjnego jest wyjście z rynku, a nie wejście. Zawsze, gdy rozpoczynam giełdowy pojedynek, chcę mieć pewność, że leżąc na deskach, będę umiał prawidłowo wstać, aby kontynuować walkę.

Na czym polega spekulacja?

Sztuka spekulacji polega na określaniu najbardziej prawdopodobnego scenariusza rozwoju ceny w danym momencie. W żadnym razie nie możemy jednak zapominać, że przyszłość jest nieprzewidywalna, a gra na giełdzie to poruszanie się w ciągłej niepewności. Zawodowi traderzy jakoś muszą jednak sobie z tym radzić. W związku z tym proces inwestycyjny powinien zawierać trzy elementy: selekcję sygnału, timing i odpowiednie zarządzanie ryzykiem. Opanowanie tylko jednego z powyższych obszarów nic nie da – aby osiągnąć sukces na giełdzie, należy poznać je wszystkie.

Selekcja

Selekcja składa się z dwóch aspektów. Pierwszy to wybór rynku, na którym prawdopodobne jest uformowanie gwałtownego ruchu, a drugi to wybór momentu, w którym należy otworzyć pozycję. Sam fakt, że otworzyliśmy transakcję, nie sprawi, że od razu zaczniemy zarabiać. Musimy pamiętać, że cena przez większość czasu porusza się w trendzie bocznym. Gwałtowne ruchy występują na rynkach tylko trzy, może cztery razy w roku. Postudiujmy wykresy giełdowe, a dostrzeżemy tę zależność. Uformowanie wielkiego ruchu cenowego jest znacznie mniej prawdopodobne niż konsolidacji. Silne trendy są raczej wyjątkiem niż regułą. Znajomość i akceptacja tego faktu odróżnia amatorów od profesjonalnych traderów.

Właśnie dlatego selekcja sygnałów transakcyjnych jest tak istotna. Nikt przecież nie chce wejść na rynek i utknąć w konsolidacji. W takich warunkach zarobienie pieniędzy jest bowiem niemożliwe. Owszem, może uda się nie stracić kapitału, ale z pewnością stracimy czas. Umiejętność wyznaczania momentów, gdy istnieje większe prawdopodobieństwo na uformowanie gwałtownego ruchu, jest kluczową kwestią.

Dotychczas przedstawiłem kilka ciekawych zależności, które mogą pomóc w skutecznej spekulacji, takich jak EDT, EDM czy międzyrynkowe korelacje. Istnieją jednak inne narzędzia, które również można wykorzystać, jak choćby raport COT (Commitment of Traders), który zawiera zestawienie pozycji zajmowanych przez największych (a tym samym najskuteczniejszych) graczy. Jak się łatwo domyślić, pozycje te są przeważnie odwrotne do tych, które posiadają inwestorzy indywidualni. Profesjonalni traderzy korzystają z określonych metod i czekają na odpowiednie warunki na rynku, które sprawiają, że prawdopodobieństwo sukcesu znajduje się po ich stronie. Większość traderów nie ma do tego cierpliwości. Czują ulgę i zaspokojenie, gdy tylko otwierają pozycję, a miejsce wejścia na rynek stanowi dla nich kwestię drugorzędną.

Na giełdzie istnieje jeszcze inny wymiar selekcji – selekcja wykorzystywanych w tradingu instrumentów finansowych. Najlepsze wyniki zawsze osiągałem, gdy skupiałem się na jednym rynku, góra dwóch. Dzięki takiemu podejściu eliminowałem nadmiar informacji, źródła potencjalnych rozkojarzeń, a poza tym lepiej poznawałem środowisko, w którym pracuję. Po pewnym czasie działalności na wybranych spółkach lub kontraktach wiedziałem, które informacje czy układy rynkowe mają wartość prognostyczną, a które nie. W dzisiejszych czasach nie osiągniemy mistrzowskiego poziomu w żadnej dziedzinie, dopóki nasz talent i zaangażowanie nie zostaną zrealizowane w konkretnej specjalizacji.

Ta giełdowa myśl doskonale współgra z sytuacją, do której dochodzi również w dzisiejszym biznesie – kardiochirurdzy na przykład zarabiają więcej niż lekarze domowi. Świat stał się bowiem dziś na tyle skomplikowany, że tylko wąska specjalizacja pozwala na odpowiednią znajomość tematu. Pamiętajmy, że im bardziej skoncentrujemy się na tym, co robimy, tym lepiej będziemy to robić. Lata temu słyszałem historię o pewnym inwestorze, który na giełdzie zbił fortunę. Mieszkał wysoko w górach Sierra Nevada i dzwonił do swojego brokera trzy razy do roku. Za każdym razem zlecał mu kupno lub sprzedaż akcji tej samej spółki. Broker, który odbierał od niego telefony, twierdził, że jego klient, grając tylko na jednym instrumencie, zarobił miliony dolarów. Wielkie zyski w tym przypadku pochodziły z jednego rynku i były efektem wąskiej specjalizacji inwestora.

Timing

Jeśli spodziewamy się, że na rynku wkrótce wystąpi znaczny ruch, nie otwierajmy transakcji natychmiast. Na wejście przyjdzie czas później. Proces selekcji polega na wyborze odpowiedniego instrumentu i przybliżonego czasu, aczkolwiek dokładny moment otwarcia pozycji jest tym, co nazywam timingiem. Narzędzia, które precyzyjnie pomogą określić poziom umiejscowienia pierwszego zlecenia, to linie trendu, wybicia z progu zmienności i określone układy rynkowe. Istotą timingu jest czekanie, aż zachowanie ceny potwierdzi, że nasze założenia co do kierunku, w którym będzie poruszał się rynek, są słuszne. Przykładowo: jeśli mamy zamiar wejść w długą pozycję, to w żadnym przypadku gwałtowny spadek cen nie będzie oznaczać rozpoczęcia trendu wzrostowego. Przecena będzie bowiem zapowiadać coś całkowicie odwrotnego – duże prawdopodobieństwo dalszej wyprzedaży. Można powiedzieć, że na rynkach finansowych działa pierwsza zasada dynamiki Newtona: Obiekt wprowadzony w ruch przemieszcza się, jeśli nie działają na niego żadne siły lub siły te równoważą się. Traderzy każdego dnia zmagają się z giełdowymi sprzecznościami: chcąc otworzyć długą pozycję, jednocześnie muszą szukać sygnału po możliwie najniższej cenie, a także sygnału, który potwierdzi, że rynek jest kontrolowany przez byki. Znalezienie obu tych potwierdzeń jest praktycznie niemożliwe. Dlatego moim zdaniem najlepiej odpuścić pomysł kupowania tanio. Lepiej kupować w momentach, kiedy oczekiwany ruch już się rozpoczął. Korzystając z takiego podejścia, nie będziemy otwierać pozycji po najniższej możliwej cenie, aczkolwiek z pewnością skuteczność zawieranych transakcji będzie znacznie wyższa.

Zarządzanie pozycją

Trzecim aspektem skutecznej spekulacji jest zarządzanie otwartą pozycją oraz odpowiednie podejście do ryzyka. Stara giełdowa zasada głosi, aby nigdy nie grać pieniędzmi, których nie można stracić. Niewątpliwie jest to prawda. Jeżeli bowiem nastawimy się, że nasz giełdowy kapitał przeznaczony jest do zabawy, prawdopodobnie miło spędzimy czas, aczkolwiek dużo będzie on nas kosztował. Jeśli natomiast będziemy inwestować kapitał, którego nie możemy stracić, istnieje szansa, że znacznie uważniej będziemy podchodzić do zagadnienia procesu selekcji, zwiększając tym samym prawdopodobieństwo swojego sukcesu. Potrzeba jest nie tylko matką wynalazków, ale również matką sukcesu w tradingu.

Zarządzanie pozycją jest pojęciem odnoszącym się do sposobu wyjścia z transakcji. Ten element spekulacyjnego rzemiosła odnosi się bezpośrednio do twoich emocji. Odpowiednie zarządzanie pozycją wymaga poskromienia chciwości, overtradingu, a także trzymania emocji na wodzy na każdym etapie transakcji. Sama wiedza o tym, w którym momencie otwierać transakcje, nie wystarczy, aby zarabiać. Sztuka tradingu wymaga połączenia procesu uważnej selekcji, precyzyjnego wejścia na rynek i zarządzania transakcją aż do realizacji zlecenia stop loss lub take profit. Najlepsi traderzy wiedzą, że zarządzanie pozycją bardziej niż cokolwiek innego pozwala zmaksymalizować zyski.

Spostrzeżenia na temat spekulacji. Duże zakłady nie dla bogatych

Bogaci ludzie, którzy zwykle są bystrzejsi od innych, wiedzą, że nie należy stawiać wszystkiego na jedną kartę. Dla nich to nie do pomyślenia, aby zaryzykować dom, a pieniądze ze sprzedaży przeznaczyć na jakiś zakład, propozycję biznesową czy transakcję giełdową. Przeciwieństwem takiego podejścia są początkujący traderzy, którzy pochłonięci wizją zbicia fortuny w krótkim czasie, padają ofiarą własnej chciwości. Nie ma wątpliwości, że systematycznie stawiając na szali większość lub całość naszego kapitału, prędzej czy później stracimy wszystko. Dlatego ci, którzy wzbogacili się na giełdzie, nie zawierają dużych zakładów. Ponieważ wynik każdej inwestycji obarczony jest ryzykiem i ma charakter losowy, stawianie na szali całego majątku nie ma sensu. Nie da się przewidzieć przyszłości, dlatego lepiej jest ostrożnie wybierać projekty, w które angażujemy swoje pieniądze.

Wiele lat temu zasiadałem w zarządzie małego banku w stanie Montana. Dzięki temu miałem okazję przejrzeć wiele pytań kredytowych. Każdy z wniosków o inwestycyjną pożyczkę zawierał projekcję oczekiwanych zysków z przedsięwzięcia oraz sposobu spłaty zobowiązania. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek przeczytał plan finansowy, który okazałby się trafny. Najczęściej oczekiwania były przeszacowane i działalności nie przynosiły oczekiwanych zysków. Jeden ze starszych bankierów zwykł w takich sytuacjach mawiać: „Podobnie jak listem poleconym rzadko kiedy przychodzą dobre wieści, tak samo plany finansowe rzadko kiedy okazują się prawdziwe”.

Recepta tych, którzy zarobili na giełdzie znaczne pieniądze, jest prosta: należy wyszukiwać kilka dobrze rokujących inwestycji i ulokować w każdej z nich optymalną ilość środków. Tym samym ograniczymy ryzyko i unikniemy niepotrzebnej ekscytacji, która zazwyczaj towarzyszy dużym zakładom.

„Aby zarobić tysiąc, postaw tysiąc” To ulubione powiedzenie właścicieli kasyn w Las Vegas stoi w jawnej sprzeczności z koncepcją, którą omawialiśmy powyżej. Jak zatem powinno wyglądać właściwe podejście do ryzyka? Z pozoru mogłoby się wydawać, że hazard jest podobny do tradingu. Istnieje jednak zasadnicza różnica: hazardziści nigdy nie mają przewagi nad kasynem. W prawie każdej grze, w której biorą udział, szanse działają na ich niekorzyść (wyjątek stanowi wyłącznie tzw. liczenie kart w blackjacku). Nie przestaje mnie zadziwiać, że ludzie mający tę powszechnie znaną wiedzą nadal są gotowi zawierać zakłady o niskim prawdopodobieństwie sukcesu.

Szefowie kasyn są ekspertami w dziedzinie hazardu. Wiedzą wszystko, co taka forma rozrywki może zaoferować. Jednak rada, której udzielają klientom, to jedynie chwyt marketingowy mogący wpędzić w nie lada kłopoty. Las Vegas jest otwarte bez przerwy z jednej prostej przyczyny: chętni do gry znajdą się zawsze. Dla zarządzających centrami rozrywki taka sytuacja jest idealna, ponieważ w każdej grze losowej im więcej klientów zdecyduje się na obstawienie zakładu, tym, w dłuższym horyzoncie czasowym, zostanie wygenerowany większy zysk. W takich przypadkach klient odgrywa rolę wyłącznie bankomatu, z którego każdego dnia i o każdej porze można wyciągnąć pieniądze.

W zeszłym roku moja córka zarobiła 100 000 dolarów, zaczynając rok z kapitałem wielkości 10 000. Ja tymczasem z moich 50 000 zarobiłem ponad milion. Ani razu nie zdarzyło nam się ryzykować zbyt dużo. Wręcz odwrotnie. Rozmiary naszych pozycji były niewielkie. Jeśli dysponujemy matematyczną przewagą na giełdzie, którą powinien mieć każdy szanujący się spekulant, to zawierajmy transakcje w sposób analogiczny do tego, jak robią to kasyna: ryzykując niewiele, graj przez długi czas. Problem z podejściem zachęcającym do tego, że aby zarobić tysiąc, należy zaryzykować tysiąc, polega na tym, że zainwestowaną kwotę można stracić równie łatwo, co pomnożyć. Z perspektywy skutecznego tradera zdecydowanie lepiej jest czerpać zyski małą łyżeczką, niż przy realizacji kolejnej „wielkiej” transakcji oglądać się na szczęśliwy traf. W tradingu jest nielimitowana ilość czasu i pieniędzy – ta gra istnieje od wielu lat i nie wygląda na to, żeby miano ją zlikwidować.

Rozsądni gracze (a to najczęściej ci, którzy zyskali na giełdzie fortuny) nigdy nie zawierają dużych zakładów. Po pierwsze, dlatego że nikomu niczego nie muszą udowadniać – chcą po prostu zarobić pieniądze, a po drugie, ponieważ wiedzą, że kontrola ryzyka jest równie istotnym obszarem spekulacji, jak dwa pozostałe: selekcja i timing. Gra na giełdzie tak naprawdę sprowadza się tylko do tych trzech elementów: selekcji, timingu i kontroli ryzyka.

Spekulacja jak górska kolejka

Osoby, które nie lubią dreszczyku emocji, jaki towarzyszy inwestowaniu, właściwie powinny w tym momencie odłożyć tę książkę, poprosić o zwrot gotówki i wrócić do codziennych zajęć. Kariera spekulanta to jedna wielka kolejka górska, w której nie sposób uniknąć emocji – gdy tylko wdrapiemy się na wierzchołek, zaczynamy błyskawicznie z niego spadać, mając jednak nadzieję, że już za chwilę znowu uda się wspiąć na szczyt. W rzeczywistości jednak może się okazać, że zamiast piąć się w górę, będziemy zaliczać coraz to nowe dołki.

Wielu ludzi pociąga kariera spekulanta, nie zawsze jednak zdają oni sobie sprawę z tego, jak trudno jest przeżywać ciągłe wzloty i upadki. Sądzą, że z tradingu można stworzyć stabilne źródło dochodu, a tymczasem spekulacja jest stabilnym źródłem, ale nie zysków, tylko zaskakujących i niemożliwych do wyjaśnienia ruchów cenowych, które czasem wydają się nie mieć żadnego porządku.

Aby zarabiać na tradingu, trzeba mieć duszę ryzykanta. Nie możemy jednak pozwolić, aby natura zdominowała proces podejmowania decyzji i zignorowania podstawowych zasad zarządzania ryzykiem. Jeśli nie zapanujemy nad instynktem, nie będziemy regularnie zarabiać na giełdzie. Aby wspomóc swój rozwój, możemy wprowadzić różnego rodzaju mechanizmy samokontroli. Odpowiednie podejście do tradingu jest niezbędne, aby nasza „kolejka górska” nie wyleciała z trasy.

Cierpliwość drogą do sukcesu

Omówię teraz jedną z najważniejszych cech, którą jako zawodowi traderzy powinniśmy w sobie rozwinąć – cierpliwość. Typowi ryzykanci uwielbiają przypływ adrenaliny, którego doświadczają podczas handlu. Najlepiej dla nich by było, gdyby to uczucie podekscytowania nigdy nie mijało. Rasowy spekulant w mgnieniu oka zawiera transakcje i nieustannie naraża swój kapitał na szwank. Wystarczy tylko zaproponować mu jakiś zakład, a prawdopodobnie natychmiast postawi pieniądze. Nieważne czy wygra, czy przegra – liczą się emocje. Największy problem, z jakim borykają się początkujący traderzy, fachowo określa się mianem „overtradingu”. Objawem tej destrukcyjnej skłonności jest nadmierne pragnienie bycia w grze, o zgrozo, nawet kosztem zarabiania. Traderzy zaspokajają tę potrzebę na dwa sposoby: (a) zawierają więcej transakcji, niż powinni lub (b) grają zbyt duży wolumenem. Chodzi im przede wszystkim o intensywność doznań. Im większą liczbę kontraktów otworzą, tym silniejsze będą doświadczone emocje; im częściej wejdą w pozycję, tym częściej poczują dopływ endorfiny do mózgu. Poznaliśmy zatem dwóch dużych wrogów tradingu: zbyt duża liczba transakcji i ich nadmierny wolumen. Traderzy, którym rzeczywiście zależy na wygranej, nie zawierają dużych zakładów. Dokonują starannej selekcji, wybierając tylko najlepsze sygnały, które przecież nie zdarzają się codziennie. Cierpliwość każe im czekać na sprzyjające warunki, aby otworzyć transakcje. Jeśli te nie występują, to pozycja po prostu nie zostaje otwarta. Wchodzenie na rynek tylko po to, by być w grze, nie ma żadnego sensu. Zapomnijmy zatem o stereotypach, które mówią, że zawodowy spekulant nieprzerwanie przez całą sesje zawiera transakcje. W tradingu w żadnym razie nie ma miejsca na overtrading i intensywne emocje, które nie pozwalają myśleć racjonalnie.

Moje zadanie to wnikliwa obserwacja zachowania ceny i otwarcie pozycji wtedy, gdy narzędzia wskazują, że mam przewagę. Mój trading przypomina więc polowanie – w ukryciu czekam na swoją ofiarę, a strzał oddaję tylko wtedy, gdy mam pewność, że nie spudłuję. Traderzy, którym brakuje cierpliwości, przedwcześnie pozbywają się całej inwestycyjnej amunicji. W efekcie, gdy nad chodzi czas na oddanie ostatecznego strzału, okazuje się, że ich magazynek jest już pusty.

Znaczenie strategii transakcyjnej

Wielu inwestorów nieustannie tworzy nowe systemy inwestycyjne, które mają na celu pokonanie rynku. Spędzają tysiące godzin i czasem wydają niemałe kwoty w poszukiwaniu źródła przewagi. Nie ma w tym nic złego. Właściwie robię to samo. Niemal każdy dzień poświęcam na lepsze zrozumienie zachowania ceny. Wielu poszukiwaczy nowych systemów popełnia jednak jeden podstawowy błąd: gdy już odkryją system, który przynosi im zyski, nie wiedzieć dlaczego, w pewnym momencie przestają go stosować. Czasem już zaledwie po kilku transakcjach zaczynają ulepszać i naginać reguły czegoś, co było dobre i przyniosło sukces.
Wiele lat temu mój dobry znajomy Lin Eldridge zadał znakomite pytanie: „Po co wkładać tyle pracy w stworzenie strategii, której i tak później się nie stosuje?”.Bądźmy szczerzy. Skoro nie mamy zamiaru przestrzegać reguł, które sami sformułowaliśmy, to po co marnować czas na ich tworzenie? W świecie spekulacji zasady z pewnością nie są po to, aby je łamać. Jeśli będziemy to robić, prędzej czy później rynek nas pokona. Systemy inwestycyjne tworzy się po to, aby łatwiej wyznaczać idealne warunki do otwarcia i zamknięcia pozycji, a także aby pomóc utrzymać dyscyplinę i ochronić kapitał.

Czy przestrzeganie reguł systemu jest proste? Niestety nie. W zeszłym roku niemal 52 tysiące Amerykanów (około tysiąca osób tygodniowo) zginęło w wypadkach samochodowych, łamiąc dwie podstawowe zasady: nie przekraczać prędkości i nie jeździć pod wpływem alkoholu. Te reguły naprawdę nie są skomplikowane… Mimo to wiele rodzin musiało przeżyć traumę, spowodowaną utratą najbliższych, tylko dlatego, że kierowcy nie byli w stanie przestrzegać banalnie prostych zasad. Jeśli mamy spekulować bez poszanowania wskazań płynących ze swojego planu inwestycyjnego, to lepiej powstrzymać się w ogóle od inwestowania, w przeciwnym razie nasza podróż po spekulacyjnej autostradzie może skończyć się dachowaniem.

Święty Mikołaj nie przychodzi w grudniu

Prawdziwym przekleństwem tradera jest to, że nigdy nie wie, kiedy zarobi. O ile w innych zawodach jest to, w większości przypadków, dość łatwe do przewidzenia, to inwestorzy jednak nie mają takiego komfortu. Spekuluję przez 12 miesięcy w roku i wiem doskonale, że okres, kiedy nic nie zarobię, może być bardzo długi. Zdarzyło mi się, że sześć, czasem siedem miesięcy z rzędu generowałem straty, aby w ciągu miesiąca wszystko nadrobić i wyjść na plus. Niestety, spekulant nigdy nie wie, jaki będzie (czy w ogóle) jego zysk. Z powodu tego dyskomfortu napisałem kilka książek i regularnie publikuję newsletter. Z podobnej przyczyny zarządzający funduszami inwestycyjnymi pobierają opłatę uzależnioną od wartości zarządzanych aktywów, a nie od osiąganych wyników. Dzięki temu uzyskują stabilne źródło dochodu, które pozwala im na pokrycie kosztów, niezależnie od stopy zwrotu posiadanego portfela.

Jestem zdania, że (dla własnego komfortu i poczucia bezpieczeństwa) nie należy rzucać pracy, aby zostać traderem. Etat, jakkolwiek by był nudny, jest jednak źródłem utrzymania. Dzięki niemu mamy pieniądze na codzienne wydatki i rachunki. OK, prawdopodobnie mało który czytelnik tej książki lubi swoją pracę, ale szczerze powiem, że ja swoją też często przeklinam. Wcale nie jest tak łatwo przyjmować bolesne ciosy od rynku i przez dwa czy trzy miesiące z rzędu nie móc wyjść powyżej poziomu breakeven. Nie należy też do przyjemności wysłuchiwanie uwag znajomych i czytelników newsletterów, gdy dokona się kilku stratnych transakcji z rzędu.

Jeśli jednak chcemy zostać traderami, wszystkie te niedogodności trzeba zaakceptować. Giełdowa rzeczywistość nie musi się podobać, co nie zmienia faktu, że właśnie tak ona wygląda. Osobiście zawsze stosuję się do zasad mojego systemu, nawet jeśli chwilowo przechodzi on gorszy okres i generuje straty. Rygorystycznie stosuję również zlecenia obronne stop loss i regularnie powtarzam sobie, że w tym miesiącu wypłata może się nieco opóźnić (co ważne, muszę być zabezpieczony na taką okoliczność). Jeśli jednak dopisze mi szczęście i zarobię już na początku roku, to mimo wszystko nie oczekuję, że tak będzie zawsze. Nie istnieje bowiem prosta droga do bogactwa.

Krzywa mojego kapitału nie wznosi się nieustannie, a raczej przypomina kolejkę górską jadącą raz w górę, a raz w dół. Właśnie dlatego nigdy nie wiem, kiedy nadejdzie okres zysków lub strat i jak długo będzie on trwał. Wiem jedynie, że jeżeli konsekwentnie będę robił to, co do mnie należy, to w długim horyzoncie czasowym odniosę sukces.

Wykorzystywanie przewagi

To jedna z najważniejszych giełdowych koncepcji. Wokół niej można zbudować cały zestaw przekonań, jednak ona sama opiera się na czymś więcej. Kasyna nie działałyby na podstawie przekonań. Idea ich biznesu opiera się na matematyce. Menedżerowie zarządzający grami hazardowymi wiedzą, że zasady, które stworzyli w dłuższym horyzoncie czasowym, zawsze pozwolą zarobić. Ich jedynym zmartwieniem jest tylko odpowiednia liczba graczy. Im większą liczbę zakładów przyjmą, tym zyski będą bardziej pokaźne. Właśnie dlatego zawsze bawiło mnie podejście ludzi, którzy postanowili wybrać się do Las Vegas z nadzieją, że zarobią fortunę. Możemy być pewni, że właściciele kasyn nikomu na to nie pozwolą. Patrząc na hotele, które stawiają, można sądzić, że znają sposoby na wyciąganie pieniędzy od klientów. Wracając do tematu. Trader mający skuteczną strategię powinien zdać sobie sprawę z faktu, że czas działa na jego korzyść. Jeśli mamy przewagę na giełdzie, to im więcej czasu upłynie, tym więcej zawrzemy transakcji i tym bardziej możemy być pewni wygranej. Choć trading to nie kasyno, traderzy od menedżerów z Las Vegas mogą się dużo nauczyć. Przede wszystkim tego, że aby zarobić na giełdzie, należy mieć absolutną pewność, że stosowany system inwestycyjny oferuje statystyczną przewagę, co powinno być poparte dokładnymi testami. Niczym nieuzasadnione przekonanie, że to, co się robi, jest skuteczne i pozwoli zarobić, jest pierwszym etapem do poniesienia straty. Jeśli już mamy zyskowne podejście to następnie należy rozwinąć w sobie nawyk jego konsekwentnego realizowania i cierpliwego oczekiwania na pozytywne efekty, które z pewnością przyniesie.

Zwiększanie wolumenu transakcji

To kolejna bardzo ważna reguła spekulacji. Początkujący traderzy nie stosują jej i postępują odwrotnie: zwiększają rozmiar swoich pozycji, gdy tracą, a zmniejszają, gdy zarabiają! Profesjonalni inwestorzy są natomiast przygotowani na to, aby maksymalnie wykorzystać dobrą passę. Pamiętam doskonale moją serię 18 zyskownych transakcji z rzędu na rynku S&P 500, które na bieżąco prezentowałem swoim subskrybentom. Po trzech zyskownych wejściach na rynek 75% ludzi nie otworzyło kolejnej pozycji. Po sześciu zyskownych sygnałach nikt nie odważył się podążać za moimi wskazaniami!

Sytuacja, którą powyżej opisałem, wskazuje jedynie, jak bardzo naturalne instynkty okazują się na giełdzie zawodne. Boimy się, że zwycięstwo może przerodzić się w klęskę (zmniejszanie zaangażowania po kilkakrotnych zyskach), a jednocześnie mamy nadzieję, że niepowodzenia szybko przerodzą się w sukcesy (zwiększanie zaangażowania po zaksięgowaniu serii strat). Prawda jest taka, że sukces w tradingu wymaga maksymalnego wykorzystywania zyskownych transakcji. Aby zarabiać duże pieniądze, nie możemy przestać handlować tylko dlatego, że ostatnie kilka sygnałów okazało się skuteczne. Należy postępować odwrotnie – zwiększać pozycje, gdy zarabiamy. Oczywiście, istnieje pewna logika w czekaniu na krótkoterminowy spadek skuteczności zyskownego systemu, aby zacząć wykorzystywać go w teoretycznie słabszym okresie, jednak całkowicie nielogiczne jest ignorowanie wskazań strategii tylko dlatego, że zarobiła, jak nam się wydaje, zbyt dużo!

Niebezpieczeństwa związane z osiągnięciem sukcesu

Mimo że należy zwiększać wolumen transakcji w zyskownych okresach, to jednak nie można dopuścić, by woda sodowa uderzyła nam do głowy. Szybkie wzbogacanie może prowadzić do nadmiernej pewności siebie, czego częstą konsekwencją jest porzucenie reguł skutecznego systemu, dzięki któremu został osiągnięty upragniony wynik.

Słyszałem niezliczone historie traderów, którzy konsekwentnie realizowali założenia swojej strategii inwestycyjnej i osiągali naprawdę dobre wyniki, aby później wszystko stracić. Gdy przyglądałem się bliżej źródłom ich porażki, bardzo często okazywało się, że porzucali reguły, które wcześniej dawały im zarabiać setki tysięcy dolarów. Przegrani w okresach największych sukcesów czuli się do tego stopnia przekonani o swej nieomylności, że zaczynali otwierać niczym nieuzasadnione transakcje. Czuli, że rozpracowali rynek, ignorowali również potrzebę ustawiania zleceń obronnych oraz dopuszczali się overtradingu. Takie zachowania prowadziły do tego, że gdy w końcu dobra passa się kończyła i przychodził drawdown, ich rachunek nie był w stanie go wytrzymać, nawet w przypadkach, gdy depozyt był wielokrotnie zwiększany. Ich poczucie wartości rosło proporcjonalnie do wzrostu wartości rachunku maklerskiego.

W jaki sposób można wyzbyć się nadmiernej pewności siebie? To proste. Wystarczy zapamiętać tę sentencję: „Tańcz z dziewczyną, którą przyprowadziłeś na bal, i nie zmieniaj jej na inną tylko dlatego, że na drugim końcu sali zobaczyłeś, jak ci się wydaje, ładniejszą”. Jeśli zarabiamy pieniądze, używając określonego systemu, nie porzucajmy go. Stosujmy tę samą logikę i to samo podejście transakcyjne, które już przyniosło nam sukces. Osobiście bardzo często powtarzam sobie, że to nie ja zarobiłem pieniądze na rynku, ale przygotowany i dobrze przetestowany przeze mnie system. Pamiętajmy, że im więcej ego zaangażujemy w trading, tym szybciej zbankrutujemy. Dlatego nie wolno porzucać skutecznego planu inwestycyjnego!

Między lękiem a chciwością

Stawmy teraz czoło kolejnej kwestii: chciwości i różnego rodzaju lękom, które każdego dnia towarzyszą inwestorom podczas sesji giełdowej. Jeśli pokonamy wywoływany przez nie konflikt, to nasze zyski będą rosły i rosły. W większości przypadków chciwość jest znacznie potężniejszą emocją niż lęk. Spekulanci to naprawdę chciwe bestie! Nic w tym dziwnego, wszak zajmują się czymś, co większość ludzi omija szerokim łukiem. Rozpoznawanie, czy w danym momencie większy wpływ na nasze zachowanie ma chciwość, czy lęk, jest kluczową umiejętnością.

Chciwość to uczucie, które zmusza nas do robienia czegoś, o czym nigdy nawet nie powinniśmy myśleć! To właśnie chciwość odpowiada za zawieranie transakcji bez wcześniejszego przygotowania i, krótko mówiąc, jest przyczyną overtradingu. Jeśli więc czujemy, że chciwość przejęła nad nami kontrolę, powinniśmy zrobić sobie przerwę i wrócić na rynek, kiedy poczujemy, że nie ulegamy już tak silnym emocjom.

Lęk działa zupełnie inaczej, ograniczając i powstrzymując traderów od robienia rzeczy, które często należałoby zrobić. Lęk to uczucie pierwotne, które ma chronić gatunek przed przykrymi konsekwencjami niebezpiecznych zachowań, i jest niezbędny, aby przetrwać. Jednak na rynku naturalne instynkty nie są pożądane. Lęk często powstrzymuje nas przed otwieraniem najbardziej obiecujących transakcji oraz ustawianiem zleceń obronnych. Za każdym razem, gdy tak się dzieje, spróbujmy go zignorować i zmusić się do podjęcia właściwych kroków. Właśnie tak zachowują się najlepsi traderzy – działają mimo lęku.

Aby skutecznie walczyć ze strachem, powinniśmy znać przyczyny jego powstawania. Najczęściej jest to niewiedza. Traderzy bardzo rzadko są dobrze przygotowani do walki z rynkiem. Nie myślą o tym, czego należy spodziewać się w przyszłości, nie stosują zleceń stop loss oraz nie mają sprecyzowanego sposobu wyjścia z zyskownej pozycji. Taki sposób tradingu powoduje, że każda zmiana ceny (obojętnie w którą stronę) jest przyczyną narastającej niepewności oraz w konsekwencji lęku. Wojskowi z tym problemem radzą sobie znacznie lepiej. Mój znajomy zawodowo pracujący w armii mawiał: „Zawsze gdy ruszaliśmy na misję, moje serce waliło jak oszalałe. Nie czułem jednak strachu. Byliśmy bowiem na tyle dobrze wytrenowani i uzbrojeni, że żadna sytuacja nie mogła nas zaskoczyć. Wiedzieliśmy dokładnie, jak należy reagować na każdą ewentualność”. Aby wyzbyć się lęku na giełdzie, przygotujmy się z wyprzedzeniem na wszelkie możliwe scenariusze rozwoju sytuacji. Wówczas, gdy jeden z nich zacznie się realizować, będziemy wiedzieć, co należy robić.

Strach w tradingu ma jeszcze jedno oblicze: prowadzi do kłamstw. Traderzy bardzo często nie mówią prawdy na temat swoich zysków czy strat. Szczególnie często oszukują w tym obszarze swoich małżonków. Zaprzeczając rzeczywistości, budują w sobie stan emocjonalnego napięcia, co negatywnie wpływa na inwestycyjny potencjał.

Sygnały zmiany trendu, czyli gdzie otwierać, a gdzie zamykać

Istnieje wiele sposobów na określanie zmiany trendu. Dzisiaj, gdy komputery stanowią dominującą siłę na rynku, powstają coraz to bardziej skomplikowane wzory opisujące mechanizmy zaburzenia równowagi między bykami i niedźwiedziami. W samej swej istocie moment zmiany trendu nie jest uchwytny. Z jednej strony widzimy bowiem, że cena odwróciła się i porusza w nowym, przeciwnym do dotychczasowego kierunku, a z drugiej strony w naszym umyśle rodzą się myśli, czy ten ruch okaże się trwały.

Oto moja teoria dotycząca trendów: Odwrócenie głównego trendu rynkowego zachodzi pod wpływem „kluczowych” czynników. Jeżeli zmiana kierunku ruchu ceny nie jest poparta tymi czynnikami, szanse, że sygnał okaże się skuteczny, pozostają niewielkie. Gdy jednak zmianie trendu na wykresie towarzyszy również zmiana w obszarze fundamentów, wtedy mamy do czynienia z bardzo silnym układem, który może wpływać na zachowanie ceny nawet przez kilka kolejnych miesięcy.

Skuteczny trader powinien widzieć jakie czynniki mają fundamentalny wpływ na przez niego instrumenty. Dla uproszczenia dominujące tendencje rynkowe często przedstawiam w formie graficznej za pomocą prostego narzędzia AT. Na przykład 18-dniowej średnią ruchomą wyliczanej z cen zamknięcia, której celem było wyznaczanie bieżącego trendu. Zmianę trendu uznawałem za skuteczną, gdy dwa dzienne zasięgi z rzędu znajdowały się w całości powyżej (sygnał kupna) lub poniżej średniej ruchomej (sygnał sprzedaży). Dzięki takiemu podejściu do trwałej zmiany trendu niezbędny jest potężny ruch cenowy, który z dużym impetem przebił średnią. Po skutecznej identyfikacji zmiany trendu kolejnym krokiem, który powinien zrobić inwestor, jest wykorzystanie odpowiedniej metody wejścia na rynek. Techniki otwierania pozycji szczegółowo przedstawiłem w moim internetowym kursie Sure Thing Commodity Trading. Nie zamierzam ukrywać, że ta metoda wymaga cierpliwości. Nie wystarczy poczekać, aż średnia ruchoma przetnie cenę i utrzyma się dwa dni powyżej lub poniżej wskaźnika. Opisywana sytuacja jest bowiem jedynie zapowiedzią możliwej zmiany trendu. Właściwe odwrócenie rynkowej tendencji następuje dopiero w momencie, gdy zmianie ulegną fundamentalne czynniki wpływające na dany rynek.

Polecam moim czytelnikom, by przestudiowali 18-okresową średnią ruchomą na danych historycznych. Omawiane narzędzie jest dostępne w każdym oprogramowaniu do tradingu, nie ma zatem problemu ze zrobieniem tego ćwiczenia.

Pewność siebie, strach i zdecydowanie

„Słabe charaktery nigdy nie osiągną sukcesu na giełdzie, lepiej, żeby odziedziczyły majątek w spadku.”

Oto trzy istotne aspekty, które muszą być znane każdemu skutecznemu spekulantowi: pewność siebie, strach i zdecydowanie. Poniżej omówię każdy z nich.
Pewność siebie. Wiara we własne możliwości to podstawa sukcesu. Nie możemy jednak popadać w przesadę. Pewność siebie powinna pochodzić z dogłębnej analizy rynku, nie zaś z wysokiego mniemania o sobie. Zapomnijmy zatem o nowoczesnych sposobach motywacji, pozytywnym myśleniu i tym podobnych. To, czego nam trzeba, to pewności wynikającej z doświadczenia i własnych badań nad rynkiem. Tylko dzięki temu będziemy działać bez wahania, gdy przyjdzie na to właściwa chwila. Początkującym inwestorom często brakuje umiejętności podjęcia ostatecznej decyzji. Owszem, skuteczni traderzy też denerwują się o wynik danej transakcji, mają jednak do siebie wystarczająco dużo zaufania, aby realizować swoje strategie pomimo tych oczywistych obaw. Bez odpowiednio rozwiniętej pewności siebie nigdy nie będziemy w stanie swobodnie składać zleceń, a już szczególnie w burzliwych momentach na rynku, podczas których nota bene dobre sygnały transakcyjne pojawiają się najczęściej.

Ludzie, którzy nie wierzą we własne umiejętności, nie odniosą sukcesu na giełdzie. Poczucie pewności, które widoczne jest u najlepszych traderów, zawsze było dla mnie źródłem olbrzymiej inspiracji. Istotą ich podejścia nie była jednak brawura czy zuchwałość, a zaufanie do własnych umiejętności i wiara w to, że trading z wykorzystaniem odpowiednich zasad i własne doświadczenie okażą się zyskowne. Skuteczni traderzy mocno wierzą w realizację stawianych przed sobą celów. Tym, co pomaga mi w tradingu, jest wiara w Boga. Wierzę, że dobro zawsze zwycięża nad złem. Takie podejście daje mi poczucie bezpieczeństwa. Wiem bowiem, że jeśli nie zawiodę Boga, to on nie zawiedzie mnie. W konsekwencji podczas tradingu działam zdecydowanie i pewnie.

Lęk nie zawsze musi być zły. Może też pomagać spekulantom wykorzystywać swoje możliwości. Najlepszy przykład wykorzystania lęku do osiągnięcia sukcesu dał Royce Gracie. Być może nie każdy kojarzy to nazwisko, dlatego opowiem historię tego człowieka.

Gracie to światowej klasy sportowiec. Walczył w federacji UFC, która słono liczy sobie za transmisje telewizyjne. Ci, którzy nigdy tego typu walki nie widzieli, powinni wiedzieć, że odbywa się ona bez użycia rękawic bokserskich i w zasadzie wszystkie chwyty są w niej dozwolone. To prawdziwy pokaz przemocy. Co ciekawe, Gracie stoczył w karierze ponad 100 walk i żadnej nie przegrał. Próbowali go pokonać zarówno bokserzy, kickbokserzy i przedstawiciele wielu innych sztuk walki. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że większość jego przeciwników ważyła pomiędzy 100 a 150 kg, podczas gdy on sam zaledwie 80 kg, jego osiągnięcia robią jeszcze większe wrażenie. Patrząc na tego zawodnika, trudno przypuszczać, że taki z niego zabijaka. Swego czasu uważnie śledziłem jego karierę i słuchałem wielu wywiadów, których udzielał. Okazało się, że twierdzenia, które wygłaszał, mogą być zaskakująco pomocne dla aktywnie handlujących inwestorów.

W jednym z programów telewizyjnych poświęconych sportom walki zapytano najlepszych zawodników, czy przed rozpoczęciem występu odczuwają strach. Nieraz przecież zdarzyło się, że starcia pomiędzy zawodnikami kończyły się utratą przytomności, wzroku czy połamaniem kończyn. Świat zna również przypadki, gdy wydarzenie sportowe doprowadziło do śmierci jednego z uczestników. Mimo to na postawione pytanie wszyscy sportowcy, jak jeden mąż, twierdzili, że nie boją się absolutnie niczego i że żaden rywal im niestraszny. Wszyscy poza Graciem. Ten przyznał bowiem, że odczuwa śmiertelny lęk za każdym razem, gdy wychodzi na ring. Wyjaśnił jednak, że strach ten wykorzystuje na swoją korzyść. Czując respekt do przeciwnika, nie decyduje się na ryzykowne akcje i nie zmienia swojego stylu walki. Ostatnie słowa jego wywiadu brzmiały: „Zawód, który wykonuję, jest bardzo niebezpieczny. Potrzebuję więc ochrony, którą zapewnia mi lęk. Lęk napędza mnie do walki, jednocześnie dbając o to, abym utrzymał odpowiedni poziom koncentracji i nie utracił kontroli nad swoimi instynktami”.

Ja również boję się swojego zawodu. Widziałem, jak ludzie na giełdzie tracili majątki. Niektórzy tylko bankrutowali, inni kończyli w psychiatryku lub popełniali samobójstwo. Podejrzewam, że wszyscy mieli jedną wspólną cechę: nie bali się tradingu. Sądzę, że dla własnego bezpieczeństwa powinniśmy bać się zarówno rynków, jak i samego siebie. Rynki same w sobie mogą być straszne, a jeśli dodamy do nich destrukcyjne emocje związane z inwestowaniem, to giełda robi się naprawdę przerażająca. Bez lęku nie ma respektu, a jeżeli nie mamy do rynku szacunku, to skutki nieodpowiedzialnej spekulacji są tylko kwestią czasu.

Zdecydowanie, czyli odpowiednie proporcje między lękiem i poczuciem pewności siebie. Podczas handlowania na giełdzie traderzy muszą wykazywać zdecydowanie. Dotyczy to zachowań zarówno w obszarze ochrony własnego kapitału, jak i maksymalizacji osiąganych zysków. W pewnych momentach spekulacja wymaga również posiadania tzw. instynktu zabójcy. Jeśli nie mamy umiejętności podejmowania działań z odpowiednim przekonaniem, najlepiej już dziś skończyć swoją przygodę z giełdą. Inwestowanie to nie jest biznes dla pasywnych ludzi, którzy na wygraną bądź przegraną machają ręką. Trading to nieustanne wyznaczanie nowych wyzwań, a następnie ich pokonywanie. Zwyciężyć w bitwie o spekulacyjne zyski pomoże odważna i pełna respektu realizacja dobrze przemyślanego planu.

Podsumowanie

Jak pokazuje ten rozdział, możemy mieć najbardziej skomplikowane modele matematyczne i znaleźć najzyskowniejsze układy na wykresach, ale dopóki swoich spostrzeżeń nie ujmiemy w spójną strategię inwestycyjną opartą na logicznych podstawach, nie osiągniemy sukcesu. Z doświadczenia wiem, że jedną z najszybciej tracących pieniądze grup inwestorów na giełdzie są wykształceni matematycy. Dlaczego? Ponieważ za bardzo koncentrują się oni na szczegółowych, mierzalnych aspektach rynku, a zbyt często ignorują ogólne zasady, którymi rządzi się trading. Co więcej, na giełdzie dochodzi jeszcze istotny aspekt zarządzania emocjami. Pamiętajmy, że im lepiej poradzimy sobie z „miękkimi” umiejętnościami inwestycyjnymi i zarządzaniem ryzykiem, tym więcej zarobimy.

Subskrybuj podcast:

  • rss-icon
  • ITunes_12.2_logo_1
  • Spreaker
  • google
  • static1.squarespace
  • unnamed
  • Spotify
  • tunein-icon