#011 Trader21 – zmiany w systemach monetarnych | Banki centralne i ich walka z recesją

8 września 2020

Listen to „011. Trader21 – zmiany w systemach monetarnych | Banki centralne i ich walka z recesją” on Spreaker.

  • Czym jest standard złota?
  • Jakie są automatyczne mechanizmy regulujące wartość waluty?
  • Co zakładał system z Bretton Woods?
  • Czym jest petrodolar i jak wyglądała wojna w jego obronie?
  • Jakie konsekwencje niosło rozdzielenie dolara od złota?
  • Jak wyglądała walka banków centralnych z recesją?

Tego wszystkiego dowiesz się z fragmentu publikacji „Inteligentny inwestor XXI wieku” autorstwa Tradera21, czyli czterotomowego kompendium wiedzy z zakresu finansów, inwestycji oraz walut. Na ponad 1000 stronach zostały poruszone kwestie akcji, obligacji, metali szlachetnych, surowców, nieruchomości, czy budowie portfeli inwestycyjnych.

Książka dostępna na:

https://maklerska.pl/ksiegarnia/inteligentny-inwestor-xxi-wieku-pakiet-4-tomow/

Darmowy fragment do pobrania:

https://maklerska.pl/ksiegarnia/inteligentny-inwestor-xxi-wieku-pakiet-4-tomow/#fragment-ksiazki

Inteligentny inwestor XXI wieku - książka

Transkrypcja: System monetarny i waluty

Po zapoznaniu się z mechanizmami, które determinują ruchy na rynkach akcji oraz obligacji, przyszedł czas na waluty. Pomyślicie teraz: „Waluty? Po co?”. Powodów jest wiele. Po pierwsze kurs waluty mocno wpływa na to, co dzieje się z akcjami czy obligacjami. Co nam po spółkach z Argentyny, które odnotują wzrost o 50%, skoro w analogicznym okresie waluta straci 80%. To, co dzieje się na rynku walutowym, ma bardzo duży wpływ na ceny wielu aktywów. Drożejący dolar sprawia, że tanieją surowce, a spółki wydobywcze zostają dosłownie zmasakrowane. Takich prawidłowości jest więcej. Im lepiej je przyswoicie, tym łatwiej będzie Wam poruszać się na rynkach finansowych. Nim jednak skupię się na walutach, opiszę, jak od standardu złota przeszliśmy przez system z Bretton Woods aż do układu, w którym waluty papierowe niszczy się dodrukiem. Opowiem także, dlaczego masowe zwiększenie podaży waluty nie doprowadziło w ostatnich latach do hiperinflacji. Generalnie moim celem jest pokazanie Wam, w jaki sposób funkcjonuje obecny system monetarny. Dzięki temu będziecie mogli samodzielnie ocenić, w jakim kierunku zmierzamy oraz w jakich aktywach powinniśmy trzymać ciężko zarobiony kapitał.

Ewolucja czy destrukcja systemów monetarnych?

Na przestrzeni setek, jeżeli nie tysięcy lat funkcjonowały różne systemy monetarne. Niektóre z nich wyróżniały się na tle pozostałych. Pora przyjrzeć się ich specyfice.

Standard złota

To system, w którym podstawową walutą w obiegu były złote monety o określonej wadze. Ilość kruszcu była stosunkowo stała. Roczny wzrost nie przekraczał 1,5–2%, dzięki czemu ceny były bardzo stabilne. W zależności od okresu ludzie posługiwali się monetami bądź banknotami, które były wymienialne na kruszec. Niezwykle istotny był fakt, że rządzący nie mogli wydawać rezerw złota bez opamiętania, gdyż te szybko by się skończyły. Systemy oparte na kruszcach były na tyle stabilne i trwałe, że w niektórych przypadkach utrzymywały się przez pięćset lat. Ich kres zbiegał się z nadejściem wojny wymuszającej gwałtowny wzrost wydatków albo celową dewaluacją waluty (zmniejszenie ilości czystego złota w monetach). W obu sytuacjach odejście od standardu złota wiązało się z destabilizacją kraju lub upadkiem mocarstwa.Kluczem do sukcesu, czyli utrzymania stabilności, było opieranie systemu na kruszcach. Nieważne, czy pieniądz miał pokrycie w złocie, srebrze czy obu metalach. Przez setki lat jedne kraje wprowadzały standard złota, inne od niego odchodziły. Na poziomie globalnym system ten funkcjonował mniej więcej od 1850 roku aż do wybuchu I wojny światowej. Wszystko zapoczątkowała Wielka Brytania, która jako pierwsza ustanowiła podwaliny pod przyszły system w 1821 roku. Co ważne, w tamtym czasie to właśnie ten kraj był szybko rozrastającym się globalnym imperium z koloniami rozsianymi po całym świecie. Z czasem brytyjski model został skopiowany przez Australię oraz Kanadę. Pięćdziesiąt lat później ustanowiono międzynarodowy standard złota, do którego przyłączyły się kraje Europy Zachodniej, Rosja, Japonia oraz USA.

Aby być członkiem opartego na złocie systemu stałych kursów walutowych, państwo musiało:

  • Określić, ile złota będzie zawierała krajowa jednostka waluty. Dla przykładu 1 funt zawierał 113 ziaren drobnego złota, a dolar amerykański 23 ziarna. W efekcie obliczenie wzajemnych kursów walut było bardzo łatwe.
  • Umożliwić swobodną wymianę banknotów na złoto na każde żądanie, jeśli były używane równolegle ze złotymi monetami.
  • Zapewnić swobodny eksport i import złota, co pomagało niwelować nierównowagę wynikającą z nadwyżki lub deficytu w handlu zagranicznym.

W poszczególnych krajach dopuszczano nieznaczne różnice w samym systemie i tak na przykład Wielka Brytania, Niemcy, Szwajcaria, Holandia, Belgia i Stany Zjednoczone utrzymywały pełny standard złota ze złotymi monetami w obrocie. We Francji funkcjonowały zarówno banknoty wymienialne na złoto, jak i monety srebrne o niższej wartości. Rosja, Japonia i znaczna część imperium brytyjskiego przyjęły model, zgodnie z którym spora część międzynarodowych rezerw utrzymywana była w postaci walut obcych (funty, francuskie franki i marki). Te z kolei były wymienialne na złoto.

Ostateczny efekt był taki, że w niektórych państwach główną formą pieniądza były złote monety, w innych banknoty, natomiast w Wielkiej Brytanii i koloniach brytyjskich czeki. Kluczowy był jednak fakt, że każda waluta była ściśle związana ze złotem, a ich swobodna wymienialność na kruszec gwarantowała zaufanie oraz stabilną cenę.

Automatyczne mechanizmy regulujące wartość waluty

W systemie stałych kursów walutowych podaż waluty danego kraju była ściśle zależna od posiadanych przez kraj rezerw złota lub walut wymienialnych na złoto. Ponieważ kursy walut były stałe, złoty standard powodował, że ceny na świecie szybko się wyrównywały. Następowało to w procesie tzw. automatycznej korekty bilansu płatniczego. Oto jak działał mechanizm.

Załóżmy, że szybki postęp technologiczny powodował obniżenie kosztów produkcji w Stanach Zjednoczonych. Jako że podaż pieniądza (złota) była stała, to ceny produktów w USA spadały, zatem były niższe niż u partnerów handlowych, np. Wielkiej Brytanii. W efekcie amerykańskie firmy eksportowały dużo więcej do Wielkiej Brytanii niż stamtąd importowały. W ten sposób powstawała nadwyżka bilansu płatniczego USA, co wywoływało przepływ złota z Wielkiej Brytanii do Stanów Zjednoczonych. Ostatecznie do USA w zamian za wytworzone towary trafiały funty wymienialne na złoto. Napływ złota zwiększał podaż pieniądza w USA, wpływając na wzrost cen (więcej pieniądza przy tej samej ilości towarów). Dla odmiany w Wielkiej Brytanii odpływ złota zmniejszał podaż pieniądza, a tym samym obniżał ceny. W ten sposób przepływ waluty (złota) między krajami sprawiał, że wyrównywały się ceny i bilansował się eksport z importem.

Stały kurs wymiany walut powodował także, że zmiana rezerw złota w jednym kraju przekładała się na podaż waluty, wydatki, ceny oraz realne dochody w wielu innych krajach należących do systemu. Na przykład odkrycie złóż złota w Kalifornii w 1848 roku określono jako szok monetarny. Nowo wydobyty kruszec zwiększył podaż pieniądza w USA, co następnie podniosło wydatki krajowe, dochód nominalny, a ostatecznie poziom cen. Wzrost cen krajowych produktów spowodował, że towary wytworzone w USA podrożały, powodując deficyt w wymianie handlowej (więcej importowano niż eksportowano). Dla odmiany partnerzy handlowi USA mieli nadwyżki handlowe, co z kolei doprowadziło do przepływu złota ze Stanów Zjednoczonych do krajów eksportujących towary. To zaś miało wpływ na wzrost podaży pieniądza, dochodów i ostatecznie wzrost cen w tych państwach. System sam się regulował.

Aby standard złota działał w pełni, banki centralne musiały reagować zgodnie z przyjętymi zasadami. Innymi słowy, miały podnosić stopy procentowe, jeśli dany kraj notował deficyt w wymianie handlowej, oraz je obniżać, jeżeli miał nadwyżkę. Na przykład, ilekroć Wielka Brytania borykała się z deficytem handlowym, Bank Anglii podnosił stopy procentowe. To przekładało się na spadek wydatków i wzrost oszczędności, co z kolei przyczyniało się do zmniejszenia cen i deficytu handlowego. Jednocześnie wyższe stopy przyciągały kapitał z zagranicy, a to pomagało w wyrównaniu rezerw oraz utrzymaniu kursu waluty na pożądanym poziomie.

Standard złota w opisanej formie funkcjonował dobrze do 1914 roku, czyli wybuchu I wojny światowej. Drastyczny wzrost wydatków na zbrojenia sprawił, że poszczególne kraje wydawały dużo więcej środków, niż faktycznie posiadały. W niektórych państwach standard złota „tymczasowo” zawieszano. W innych całkowicie go porzucano, przechodząc na system walut bez pokrycia (np. dodrukowywano banknoty, jednak nie można było ich wymieniać na złoto). Jeszcze w innych próbowano go utrzymać w niezmienionej formie. Niestety realia wojenne sprawiły, że stabilizacja, jaką zapewniał system standardu złota, odeszła w zapomnienie.

Po zakończeniu wojny próbowano powrócić do częściowego standardu złota w oparciu o luźne zasady. Taki system z natury jest jednak niestabilny i podatny na nadużycia. Albo mamy pełny standard złota, albo nie ma go wcale. W każdym razie okres międzywojenny był bardzo niestabilny, co przyczyniło się do całkowitego porzucenia reguł, jakie narzucał standard złota. Kolejne lata to jeden wielki chaos w systemie monetarnym. Wywołały go zarówno napięcia w Europie związane z niemożliwymi do spłacenia reparacjami wojennymi, spowolnienie gospodarcze na świecie, jak i częste upadki walut niemających oparcia w złocie. Destrukcja gospodarki ostatecznie doprowadziła do drastycznego zubożenia społeczeństwa i wzmocnienia roli populistów (takich jak Adolf Hitler), a co za tym idzie – do wybuchu II wojny światowej.

System z Bretton Woods

Pod koniec II wojny światowej większość krajów była pogrążona w poważnej recesji. Wyjątek stanowiły Stany Zjednoczone, które były niekwestionowanym liderem pod każdym względem. Amerykańska gospodarka rozwijała się fantastycznie, generując ogromne nadwyżki w handlu międzynarodowym. Zapasy złota zgromadzone przez USA były większe niż pozostałych krajów razem wziętych. Potęga militarna była niepodważalna.

W takiej sytuacji na konferencji w Bretton Woods w 1944 roku ustalono, że nowy system monetarny będzie opierał się na dolarze amerykańskim powiązanym ze złotem.

Określono sztywny kurs wymiany walut narodowych w stosunku do dolara. Sam dolar był natomiast powiązany ze złotem w cenie 35 USD za uncję, co było możliwe dzięki ogromnym rezerwom wynoszącym ponad 20 tys. ton. Całkowita wartość kruszcu musiała stanowić min. 40% wartości waluty będącej w obiegu. Oznacza to, że pod każdy 1 mln USD w postaci rezerw złota można było wyemitować nie więcej niż 2,5 mln USD.

Status dolara „dobrego jak złoto” gwarantował ogromny popyt na amerykańskie obligacje, co było bardzo korzystne z punktu widzenia USA. System był stabilny mniej więcej przez dwie dekady, do połowy lat 60. Wówczas wydatki związane z wojną w Wietnamie w połączeniu z programem The Great Society (zalążek państwa socjalnego) doprowadziły do ogromnych braków w budżecie. Rozwiązaniem był dodruk dolarów. Z czasem jednorazowy epizod przerodził się w łatwe i często nadużywane narzędzie.

Uprzywilejowana pozycja dolara jako waluty rezerwowej przynosiła USA wiele korzyści. Rząd obsypywał obywateli świadczeniami finansowanymi poprzez emisję obligacji, czyli zwiększenie długu. Rezerwa Federalna, poprzez rosnącą podaż dolarów, zwiększała wpływy w globalnym systemie finansowym. Jednocześnie zapewniała sobie coraz to wyższe dochody z odsetek od wyemitowanych dolarów. Każdy był zadowolony, począwszy od konsumentów, poprzez polityków, na bankierach kończąc. Problemy zaczęły się pojawiać w momencie, gdy kilka krajów zdało sobie sprawę, że w obiegu jest więcej dolarów, niż rezerw złota zdeponowanych w USA, mających stanowić zabezpieczenie waluty.

Układ z Bretton Woods gwarantował zagranicznym bankom centralnym wymienialność dolarów na złoto. Mimo, że od początku istnienia systemu większość krajów była zniechęcana do takich działań, to niektóre państwa, zwłaszcza z Europy, zaczęły się wyłamywać. Szczególnie ostentacyjnie zadziałał prezydent Francji, generał de Gaulle, wysyłając okręt wojskowy do USA, aby wymienić dolary z francuskich rezerw na złoto. Odpływ kruszcu z USA nabrał impetu pod koniec lat 60.

Ostatecznie USA stanęło przed koniecznością zmiany polityki monetarnej. Do wyboru były następujące rozwiązania:
1. Redukcja deficytu poprzez ograniczenie wydatków oraz podwyżkę podatków. Jednocześnie konieczna była dewaluacja dolara względem złota oraz innych walut. W praktyce oznaczałoby to przyznanie się na międzynarodowej arenie, że USA nadużywało przez lata uprzywilejowanej pozycji i prasy drukarskiej.
2. Jednostronne ogłoszenie końca wymienialności dolarów na złoto.

Mimo, że pierwsze rozwiązanie mogłoby przywrócić stabilizację systemu monetarnego w skali globalnej, rząd USA poszedł po najmniejszej linii oporu. W dniu 15 sierpnia 1971 roku prezydent Nixon zawiesił wymienialność dolarów na złoto, uzasadniając to koniecznością walki ze spekulantami.

Tempo wymiany dolarów na złoto przybrało na sile tak mocno, że gdyby nie podjęto żadnych działań, rezerwy złota USA spadłyby do zera w ciągu kilku kolejnych miesięcy. Wraz z zerwaniem linku do złota zakończono etap sztywnych kursów walutowych. Od tego momentu waluty poszczególnych krajów zmieniały wartość w płynny sposób. Tak pozostało aż do dziś. Dla przypomnienia od 1944 roku każdy dolar miał mieć 40% oparcie w złocie przy cenie 35 USD za uncję. Inaczej mówiąc, każde 1000 USD w rezerwach złota pozwalało na wyemitowanie 2500 USD.

Od roku 1963 w obiegu znajdowała się większa liczba dolarów w stosunku do złota, niż pozwalało na to porozumienie z Bretton Woods. Wartość rezerw kruszcu wynosiła 16 mld USD, a w obiegu były dolary o łącznej wartości ok. 42 mld USD, co dawało 39% pokrycia. Zaś w roku 1971 pokrycie dolarów w złocie wynosiło już tylko 18% (zaledwie 12,5 mld USD w złocie, przy bazie monetarnej na poziomie 70 mld USD).

Brak powiązania dolara ze złotem oznaczał spadek popytu na amerykańskie obligacje i samego dolara. Czemu jakikolwiek suwerenny kraj miałby trzymać rezerwy w dolarach, skoro amerykańska waluta nie była już niczym zabezpieczona, podobnie jak inne waluty? Mieliśmy zatem sytuację, w której nieznaczna część dolarów i obligacji amerykańskich znajdowała się na terenie USA. Zdecydowana większość była w posiadaniu zagranicznych banków centralnych. Gdyby nagle dolary zaczęły wracać do Stanów Zjednoczonych, natychmiast doszłoby do hiperinflacji i utraty znaczenia USA na arenie międzynarodowej. Należało zatem szybko znaleźć sposób na zwiększenie popytu na dolary.

Początek systemu petrodolara

Na początku lat 70. amerykański sekretarz stanu Henry Kissinger zaczął wypracowywać nowy model transakcyjny z Arabią Saudyjską, największym producentem ropy w tamtym czasie. Stany Zjednoczone zaproponowały, aby Arabia sprzedawała ropę wyłącznie za dolary amerykańskie, a nadwyżki lokowała w obligacje USA. W zamian Kissinger zobowiązał się do sprzedaży amerykańskiej broni oraz zagwarantował Saudom ochronę przed Izraelem. Model został wprowadzony w życie w 1974 roku, a już dwanaście miesięcy później wszystkie kraje OPEC skorzystały z „dobrodziejstwa” oferty Amerykanów. Kissingerowi udało się łatwo wypełnić lukę popytową powstałą po zerwaniu linku do złota. Co więcej, rosnące ceny ropy zapewniły większe zapotrzebowanie na dolara niż przed odejściem od systemu dolara opartego na złocie.

To, co dla Stanów Zjednoczonych było błogosławieństwem, wiele krajów wpędziło w problemy. Państwa importujące ropę musiały w pierwszej kolejności nabyć dolary, aby następnie móc zakupić surowiec. Mogły to robić na rynkach międzynarodowych lub poprzez wymianę handlową z USA.

Z kolei Amerykanie mogli w dalszym ciągu finansować deficyt nowo drukowanymi dolarami. W praktyce obywatele Stanów Zjednoczonych cieszyli się tanimi towarami z importu, podczas gdy nieustanny druk dolara wywoływał globalną inflację, która dotykała praktycznie wszystkie kraje. Na dewaluacji dolara najwięcej traciły oczywiście państwa eksportujące ropę, które trzymały nadwyżki w amerykańskich obligacjach.

W drugiej połowie lat 70. wysoka inflacja dotarła na jakiś czas także do Stanów Zjednoczonych. Wówczas FED był zmuszony podjąć radykalne kroki i w pewnym momencie stopy procentowe w USA zbliżyły się do 20%. Ten ruch pozwolił na opanowanie inflacji.

Wojny w obronie petrodolara

System petrodolara zapoczątkowany na rynku ropy przez Kissingera z czasem został rozszerzony na niemalże wszystkie surowce. Od końca lat 70. prawie każdy kraj, chcąc kupić ropę, gaz czy wiele cennych surowców, musiał w pierwszej kolejności nabyć dolary, aby zrealizować transakcję. Surowce są potrzebne wszystkim krajom bez wyjątku, w efekcie czego dolar nadal pełnił główną funkcję rezerwową. Po pierwsze wymuszały to Stany Zjednoczone swoimi wpływami. Po drugie było to po prostu wygodne. W miarę stabilną sytuację udało się utrzymać do 2002 roku, kiedy to Saddam Hussain zaczął przyjmować zapłatę w euro zamiast dolarów. Była to pierwsza taka sytuacja od prawie trzech dekad. Na reakcję USA nie trzeba było długo czekać. Tuż po pierwszej transakcji rozpoczęto nagonkę medialną na Irak. Codziennie słyszeliśmy, iż kraj ten nie przestrzega postanowień rozbrojeniowych narzuconych po I wojnie w Zatoce Perskiej oraz zapewne jest powiązany z Al-Kaidą i Osamą bin Ladenem, wrogiem publicznym nr 1 w tamtym czasie. Żadnych dowodów nie przedstawiono, a mimo to trzy miesiące później rozpoczęto atak na Irak. Saddam Hussain ostatecznie został schwytany oraz skazany na karę śmierci. Przekaz dla reszty producentów był jasny: „możecie sprzedawać ropę za dolary albo wcale”.

Hussain na pewno nie był święty. Zwróćcie jednak uwagę, że kiedy zastosował broń chemiczną wobec Kurdów, zachodnie kraje ograniczyły się do okazania oburzenia. Z kolei w sytuacji, gdy nikogo nie zaatakował ani nie użył broni chemicznej, a jedynie sprzedał ropę za euro, Stany Zjednoczone wydały na niego wyrok. Porównuję te dwie sytuacje, abyście uświadomili sobie, jak ważne dla USA było utrzymanie systemu petrodolara.

Na kolejne wyzwanie rzucone petrodolarowi musieliśmy czekać prawie dekadę. W 2010 roku Muammar Kaddafi, przywódca Libii, zaproponował, aby północno-afrykańskie kraje eksportujące ropę naftową zrzeszyły się w kartel mający na celu sprzedaż ropy za złotego dinara. Zamiast oddawać cenny surowiec za nieustannie dewaluowaną walutę, kraje te mogłyby uniezależnić się od systemu finansowego kontrolowanego przez USA. Dla Stanów Zjednoczonych było to dużo większe zagrożenie niż to, co zrobił Hussain kilka lat wcześniej. Utworzenie alternatywnego systemu handlu ropą sprawiłoby, że bardzo szybko wiele krajów porzuciłoby dolara na rzecz złota. Taka zmiana nie tylko doprowadziłaby do załamania się kursu amerykańskiej waluty, wywołując tym samym bardzo wysoką inflację, ale i byłaby przyczyną kryzysu na rynku długu, na którym opiera się obecny system monetarny.

Kaddafi miał dobry pomysł i intencje. Niezależnie od wizerunku wykreowanego przez zachodnie media udało mu się stworzyć kraj, w którym standardy życia przewyższały średnią dla Europy, nie wspominając o krajach afrykańskich. Zachód go jednak nienawidził, ponieważ cały przemysł petrochemiczny w Libii był w rękach rządu, a dochody ze sprzedaży ropy trafiały do Libijczyków, a nie wybranych brytyjskich, francuskich czy amerykańskich koncernów naftowych.

Reakcja zachodnich państw na plany Kaddafiego była bardzo szybka. Przy pomocy agencji wywiadowczych wywołano protesty. Media w Europie oraz Stanach Zjednoczonych bombardowały nas informacjami, zgodnie z którymi wojska rządowe dokonują masakry na ludności cywilnej. W ten sposób przekonano ludzi do konieczności interwencji w Libii. Wojska NATO zaatakowały i zniszczyły świetnie prosperujący kraj, dzieląc go na trzy wzajemnie zwalczające się frakcje. Dzień po zdobyciu Trypolisu ustanowiono prywatny bank centralny. Licencje na wydobycie ropy podzielono pomiędzy firmy z krajów, które przeprowadziły atak. Kaddafiego zabito w bestialski sposób, co miało być nauczką dla potencjalnych naśladowców. Na jakiś czas zażegnano zagrożenie dla systemu petrodolara opartego na długu. Mimo iż po latach komisje śledcze z Wielkiej Brytanii dowiodły, że wszystkie dowody uzasadniające atak na Libię, podobnie jak wcześniej na Irak, zostały podrobione, nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Nie wróży to najlepiej na przyszłość.

Brak złotego hamulca receptą na kryzys

W 1971 roku prezydent USA Richard Nixon zapoczątkował rozpad systemu monetarnego, oddzielając definitywnie dolara od złota. Przez lata, przy pomocy amerykańskiej armii, udawało się utrzymać system monetarny w ryzach. Problem był jednak taki, że nie mając ograniczenia w postaci standardu złota, poszczególne kraje mogły swobodnie zwiększać zadłużenie. Efekt? W Japonii kredyt zaczął rosnąć dużo szybciej niż PKB już w latach 80. W latach 90. oraz na początku XXI wieku podobnie stało się ze Stanami Zjednoczonymi oraz krajami Europy Zachodniej. Z kolei w latach 2009-2019 tą samą drogą poszło wiele krajów rozwijających się, szczególnie Chiny.

Brak hamulca, jakim wcześniej było złoto, doprowadził do sytuacji, w której politycy wykorzystywali każde spowolnienie gospodarcze jako uzasadnienie do zwiększenia wydatków. Gospodarkę miały pobudzić liczne inwestycje rządowe (mniej czy bardziej sensowne) oraz wydatki na pomoc socjalną. Wszystko oczywiście było finansowane emisją długu, na zasadzie: „Brakuje pieniędzy w budżecie? Nie ma problemu, zwiększymy zadłużenie. Spłaci się je, gdy tylko gospodarka stanie na nogi”. Tak przynajmniej miało to działać w teorii. O ile pierwszą część, czyli wzrost wydatków, politycy realizowali perfekcyjnie, o tyle o drugiej całkowicie zapomnieli.

Co gorsza w roku 1981 rozpoczęto proces obniżek stóp procentowych, co dodatkowo zachęcało do zaciągania kredytów, z czego ochoczo korzystały zarówno korporacje, jak i zwykli obywatele.

Tym samym stworzono podwaliny pod przyszły kryzys.

Banki centralne i ich walka z recesją

Dla polityków oraz bankierów centralnych recesja jest zjawiskiem, którego należy unikać jak ognia. Politycy obawiają się spadku poparcia, a tym samym przegranej w kolejnych wyborach. Bankierzy z kolei upatrują zagrożenia we wzroście liczby niespłacalnych kredytów i problemów w sektorze finansowym.

Mimo wszystko recesja jest naturalnym procesem, w trakcie którego z rynku znikają źle zarządzane firmy. Tworzy się w ten sposób miejsce dla nowych przedsiębiorstw, lepiej dostosowanych do potrzeb konsumentów. Z sektora finansowego natomiast eliminowane są firmy podejmujące zbyt duże ryzyko, często graniczące z hazardem. W przeszłości bankructwo jednej czy drugiej instytucji było nauczką dla ryzykantów oraz lekcją, z której należało wyciągać wnioski. Tak było przez lata mniej więcej do 2001 roku.

Po pęknięciu bańki na NASDAQ-u (indeks spółek technologicznych) gospodarka Stanów Zjednoczonych stanęła na krawędzi recesji. Jednocześnie panowała wysoka inflacja, więc FED utrzymywał stopy procentowe na poziomie 6,5%. Na początku 2001 roku rozpoczęto jednak serię ich obniżek, co miało rzekomo pobudzić gospodarkę. W krótkim czasie sprowadzono stopy zaledwie do 1%.

Do akcji włączyli się także politycy. Ówczesny prezydent George Bush Junior w skrajnie populistycznym przemówieniu stwierdził, że każdy Amerykanin ma prawo do własnego domu. Koniec i kropka. Pod skrajnie nierealistyczne założenia uruchomiono kilka programów umożliwiających zakup domu na kredyt osobom bez zdolności kredytowej.

Relatywnie niskie stopy procentowe w połączeniu z boomem na rynku nieruchomości doprowadziły do wzrostu gospodarczego, ale i eksplozji zadłużenia. Wszystko miało miejsce w latach 2003–2008. W szczytowym momencie kredyt na skrajnie przewartościowany dom mogła uzyskać osoba bez pracy czy jakichkolwiek aktywów stanowiących zabezpieczenie dla banku. Bankierzy zupełnie nie przejmowali się tym, czy kredyty zostaną później spłacone. Powód był prosty. Instytucje finansowe pakowały tysiące kredytów w paczki, tworząc z nich produkty finansowe, które następnie sprzedawano na cały świat. Nowy produkt cieszył się ogromną popularnością. Dlaczego? Ponieważ miał najwyższy możliwy rating.

W przypadku agencji ratingowych mamy do czynienia z typowym konfliktem interesów. Ostatecznie, jeżeli ktoś płaci za wydanie oceny produktu, to oceniająca go agencja ratingowa przyzna taki rating, jakiego oczekuje klient. Inaczej straciłaby źródło przychodów. W każdym razie po tym, jak bańka już pękła, straty oszacowano na 5 bln USD. Realne szkody były zapewne na dużo wyższym poziomie. Chcąc ratować sytuację, banki centralne ponownie obniżyły stopy procentowe. Nikomu z rządzących nie przyszło do głowy, że to właśnie zbyt niskie stopy były źródłem ówczesnego kryzysu.

Historia kryzysu na rynku nieruchomości w USA i związanych z nim konsekwencji może być dla Was niezrozumiała. Na szczęście w 2012 roku natknąłem się na opowiadanie, które przedstawia kryzys na rynku hipotek na przykładzie lokalnego baru. Warto się z nim zapoznać:

„Helga jest właścicielką baru. Zdaje sobie sprawę, że w zasadzie wszyscy jej klienci są bezrobotnymi alkoholikami niemogącymi pozwolić sobie na dalsze picie ze względu na brak pieniędzy. Aby rozwiązać ten problem, wprowadza plan marketingowy pozwalający klientom pić dalej i płacić po pewnym czasie.

Helga dokładnie śledzi ilość skonsumowanego alkoholu i na tej podstawie przyznaje klientom pożyczki. Wieści o jej barze, działającym na zasadzie „pij teraz, płać później”, rozchodzą się błyskawicznie, wskutek czego nowi klienci walą drzwiami i oknami. Wkrótce bar Helgi staje się nr 1 w mieście pod względem ilości sprzedanego alkoholu.

Jako że alkohol nie wymaga natychmiastowej zapłaty, Helga decyduje się podnosić regularnie ceny piwa i wina. Nikt nie protestuje. W konsekwencji wielkość sprzedaży oraz zyski księgowe błyskawicznie rosną. Młody i dynamiczny wiceprezes lokalnego banku, widząc tempo rozwoju baru, decyduje się zwiększyć limit linii kredytowej Helgi. Ta z kolei nie ma nic przeciwko zwiększeniu zadłużenia, traktując wierzytelność względem bezrobotnych alkoholików jako zabezpieczenie.

Wiceprezes banku zostaje wynagrodzony sześciocyfrowym bonusem.

W centrali banku ekspert od handlu produktami pochodnymi wymyśla, jak zarobić krocie na prowizjach i przekształceniach. Zamienia pożyczki konsumenckie klientów baru Helgi na Piwne Obligacje, które następnie zostają przepakowane i sprzedane na międzynarodowych rynkach.

Piwne Obligacje otrzymują od agencji ratingowych najwyższą możliwą ocenę. Naiwni inwestorzy nie zdają sobie sprawy, że sprzedany im produkt jest w praktyce długiem bezrobotnych alkoholików. Cena obligacji ciągle rośnie i wkrótce stają się one gorącym produktem wśród największych domów maklerskich.

Traderzy otrzymują sześciocyfrowe bonusy.

Pewnego dnia, pomimo że cena Piwnych Obligacji bije nowe rekordy, pewien manager oceniający ryzyko w lokalnym banku decyduje, że już najwyższy czas, aby domagać się zapłaty za Piwne Obligacje od klientów baru Helgi. Informuje o tym właścicielkę. Ta z kolei domaga się zapłaty od swoich klientów. Ponieważ są bezrobotnymi alkoholikami, nie są w stanie spłacić długów. Helga nie ma z czego spłacić pożyczki, więc ogłasza bankructwo. Bar zostaje zamknięty, a Helga zwalnia jedenaścioro pracowników.

W ciągu nocy cena Piwnych Obligacji spada o 90%. Rujnuje to sytuację finansową lokalnego banku. Uniemożliwia także przyznawanie nowych pożyczek. Wstrzymanie kredytowania niszczy lokalne firmy.

Dostawcy baru Helgi, którzy wcześniej przyznali jej znaczne odroczenia w płatnościach, a przy okazji zainwestowali środki z funduszy emerytur pracowniczych w Piwne Obligacje, muszą teraz odpisać stratę w wysokości 90%. Dostawca wina także ogłasza bankructwo, zamykając biznes, który przetrwał przez trzy pokolenia. Dostawca piwa zostaje przejęty przez konkurenta, który natychmiast zwalnia 150 osób.

Na szczęście bank, firma brokerska oraz ich szefowie zostali uratowani rządowym programem natychmiastowej bezzwrotnej pożyczki mającej na celu dokapitalizowanie banku.

Wszyscy otrzymują sześciocyfrowe bonusy.

Pieniądze niezbędne do ratowania banków pochodzą z podatków płaconych przez niepijących pracowników klasy średniej, którzy nigdy nie odwiedzili baru Helgi.”

Abstrahując od powyższego przykładu, obniżanie stóp procentowych czy ratowanie zagrożonych upadłością przedsiębiorstw (głównie banków) nie jest w stanie pomóc gospodarce, gdyż zachęca do podejmowania nadmiernego ryzyka oraz do spekulacji. Ingerencje rządów doprowadziły do utrwalenia wzorca działań w stylu: „Jeżeli mi się uda, zarobię krocie. Jeśli nie, to przecież rząd pomoże mi z pieniędzy podatników”. To patologia, ale w takich czasach przyszło nam żyć. Dług USA w relacji do PKB na przestrzeni dekady (2001–2011) niemalże się podwoił. Do skokowego wzrostu zadłużenia doszło w latach 2008-2009, kiedy to starano się ratować system bankowy.

 

Subskrybuj podcast:

  • rss-icon
  • ITunes_12.2_logo_1
  • Spreaker
  • google
  • static1.squarespace
  • unnamed
  • Spotify
  • tunein-icon